Wyjazd do innego kraju jest na pewno kwestią, którą należy
przedsytkutować z bliskimi przed podjęciem ostatecznej decyzji. Gorzej kiedy
spada na Ciebie z dnia na dzień. Tak było i ze mną. Ledwo dowiedziałem się o
wypożyczeniu do Schalke 04, a już byłem w domu powiadomić o tym kobietę mojego
życia. Bo przecież to właśnie nią w dalszym ciągu była Monika, mimo zgrzytów,
mimo tego w co pakowałem się ja, to ona zawsze była przy mnie. Od lat była
blisko mnie, nie ważne czy setki kilometrów dalej czy zaledwie kilka
centymetrów obok - była i to było najważniejsze. Dlatego kiedy oświadczyła mi,
że nie może ze mną lecieć do niemieckiego Gelsenkirchen czułem zawód.
Wiedziałam, że przez około tydzień będę musiał dać sobie radę bez niej. Ona
dokończy to, co zaczęła tutaj, a ja... Rozpocznę wszystko tam....
Uczucie kiedy zostawiasz na lotnisku swoją kobietę nie jest moim
ulubionym, dlatego też nie chciałem zbytnio, żeby pojechała ze mną na port
lotniczy. Ona jednak tak usilnie się zaparła, że nie miałem wyboru. Musiałem
jej na to pozwolić. Od kilku godzin byłem w ciągłym kontakcie telefonicznym z
Huntelaarem, wiedziałem, że w nim znajdę wsparcie w tych ciężkich dla mnie
początkach w nowym klubie. Ledwo postawiłem nogi na niemieckiej ziemii dopadło
mnie stadko fotografów. Rob zapakował mnie podstawionego specjalnie dla nas
samochodu i ruszyliśmy do siedziby klubu, gdzie mieliśmy do końca wynegocjować
warunki transferu, a następnie podpisać kontrakt. Wszystko przebiegło bez
większego problemu. Na 16.00 pojawiłem się na pierwszym treningu z drużyną.
Powitali mnie dość ciepło. Ku mojemu zaskoczeniu Klaas nie był jedynym znanym
mi graczem. Spotkałem Farfana, którego znałem jeszcze z PSV.
-Gdzie zgubiłeś narzeczoną? - Huntelaar zaśmiał się podbiegając do mnie
i klepiąc mnie w plecy.
-No co Ty, Ibi? Zaręczyłeś się? - Farfan patrzył na mnie
niedowierzając. - Pamiętam czasy Ibiego, który dziewczyny wymieniał jak
rękawiczki.
-Taaa - westchnąłem wspominając czasy jeszcze przed poznaniem Moniki. -
Kiedy to było... Mam dziewczynę od 4 lat, Farfan.
-Co te kobiety robią z nami facetami - zaśmiał się, a ja i Huntelaar mu
zawtórowaliśmy.
-To jak z Moniką? - reprezentacyjny kolega nie dawał mi spokoju.
-Została w Barcelonie. - zacząłem niepewnie. - Ma jakieś zlecenie do
dokończenia... Polecę po nią za jakiś tydzień...
Nie było mi łatwo mówić o tym, że jej tu nie ma. Podobnie jak wtedy,
kiedy pojawiłem się w Barcelonie, a wszyscy nowi koledzy z zespołu dziwili się,
że spławiam wszystkie dziewczyny kręcące się obok mnie. Musiałem im tłumaczyć
się z tego, że moja dziewczyna została w Eindhoven. Nie było to łatwe, podobnie
jak ta sytuacja teraz. Od razu po treningu powędrowałem obejrzeć mieszkanko, w
którym miałem zamieszkać. Od razu powitało mnie schludne chronione osiedle. Po
wejściu do mojego mieszkania powitały mnie ściany w przyjemnym odcieniu,
rozmieszczenie pokoi też mi odpowiadało. Dopóki z Moniką nie znajdziemy czegoś
lepszego bez wątpienia damy sobie radę w tym gniazdku. Poszedłem się
rozpakować, a następnie wskoczyłem pod prysznic. Ledwo spod niego wyszedłem, a
usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem już niemal pewny, że to jakiś fan, ktory
zdobył jakimś cudem mój adres i teraz przyszedł prosić o autograf. Spojrzałem
przez wizjer i nie mogłem uwierzyć. Za drzwiami stała Dorien z małą walizką.
Otworzyłem jej drzwi mierząc ją wzrokiem od dołu do góry.
-Cześć - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a następnie odważnie
wykonała krok do przodu składając na moim policzku całusa.
-Hej - stanąłem drapiąc się po głowie i uważnie przyglądając brunetce.
- Skąd masz mój adres?
-Thiago - uśmiechnęła się wchodząc głębiej do mojego mieszkania. - Po
za tym przyda Ci się damska ręka, a wiem, że Twoja Moniczka została w
Barcelonie.
-Dorien - zacząłem niepewnie. - Wiesz, że nie widzieliśmy się ze 2
tygodnie i trochę się pozmieniało...
-Wiem, wiem... - zaśmiała się machając ręką i przysiadając na swojej
walizce. - Oświadczyłeś się jej i Cię przyjęła. Dobre nowiny szybko się
roznoszą, zwłaszcza w towarzystwie twoich kolegów z Barcelony.
Uśmiechnąłem się widząc, że jej to w niczym nie przeszkadza. Była tą z
dziewczyn, która wiedziała czego potrzebuje facet i jednocześnie nie wymagała
od niego żadnych wyznań ani cudów. Podszedłem złożyć na jej ustach namiętny
pocałunek.
-W takim razie na co czekasz? - spojrzałem na nią pytająco. - Sypialnia
jest tam...
Tak, w moim życiu były dwie kobiety. Jedna z nich była tą, z którą
chciałem ułożyć sobie życie. Druga? No cóż jakby tu określić rolę Dorien.
Dorien była moją drugą opcją. Może i byłem seksocholikiem, dlatego
potrzebowałem alternatywy na wieczory, kiedy Monika nie miała ochoty, siły lub
zwyczajnie nie mogła się ze mną kochać. Zapewne zapytacie skąd wzięła się ta
modelka. Otóż po przymusowym powrocie z Euro prosto do Holandii z częścią
chłopaków z drużyny byliśmy tak zdołowani, że rozerwać nas mogło tylko jedno -
klub. I tam właśnie poznałem Dorien. Niezależnie od tego czy byłem już podpity
czy nie postawiłem jej kilka drinków. Od drinka do drinka, od słowa do słowa
wylądowała ze mną w pokoju hotelowym. Wtedy pierwszy raz zdradziłem Monikę. Czy
czułem wyrzuty sumienia? Może trochę, jednak niewielkie. Przecież Polka mogła przylecieć
do mojej ojczyzny ze mną, potem polecielibyśmy do jej rodziców, dopiero później
do Hiszpanii. Ale ona była innego zdania, uważała, że nie będzie niepotrzebnie
latała i poczeka na mnie u rodziców. A ja? Tak spodobał mi się czas spędzany w
hotelowym pokoju z Dorien, że mój pobyt w stolicy Holandii przedłużyłem o kilka
dni. Monika przyjęła to ze spokojem, sam byłem w szoku, jednak postanowiłem po
prostu z tego korzystać. I korzystałem do bólu. Szybko złapałem z Dorien dobry
kontakt, mówiłem jej o wszystkim: dziewczynie, która już raz odrzuciła moje
oświadczyny, o przyjaciołach z klubu, klubie, kontuzjach. Czułem się jakbym
znalazł drugą bratnią duszę, oczywiście pierwszą wciąż pozostawała Monika.
Wymieniliśmy się numerami, a ona obiecała mi, że odwiedzi mnie w stolicy
Katalonii. Jak zapewne wiecie słowa dotrzymała. Thiago i Alexis byli pod takim
wrażeniem, że pytali mnie czy nie miałbym nic przeciwko temu, żeby spędzili z
nią jedną noc. Problem w tym, że miałbym wiele przeciwko. I wtedy to się
zaczęło dziać. Z Moniką, która zaczynała węszyć dookoła Dorien spędzałem co raz
mniej czasu tylko po to, żeby móc spędzić go w pokoju hotelowym Holenderki.
Otwarcie przyznam, że kocham jedną i drugą - każdą w inny, oryginalny sposób.
Wracając na ziemię udałem się do sypialni, w której czekała już na mnie
spragniona czułości Holenderka.
Obudziłem się następnego dnia rano. Dziewczyna jeszcze wygodnie spała
na mojej poduszce, odruchowo uśmiechnąłem się pod nosem. Ruszyłem do łazienki
celem przygotowania się na trening i być może mecz. Na stadion postanowiłem
udać się pieszo. Pod osłoną ciemnych okularów powinno się udać. Na stadion
miałem całkiem niedaleko, a tylko w ten sposób mogłem podziwiać spokój panujący
w mieście. Po drodze zaszedłem do sklepu po napój energetyczny, a następnie
ruszyłem w dalszą drogę na boisko. Spacer zajął mi trochę ponad 20 minut,
jednak przyzwyczajenie do jazdy samochodem było większe, dlatego też
postanowiłem, że muszę kupić jakieś nowe autko, ewentualnie sprowadzić moje
Audi z Barcelony wraz z moją dziewczyną. W drodze na stadion wykręciłem jeszcze
numer mojej oficjalnej połówki, rozmawiając z nią zrobiło mi się jeszcze lżej
na sercu. Zdecydowanie, jeśli zapytacie mnie czy można kochać dwie kobiety
odpowiem wam, że tak. Najgorsze jest to,
że nie wszystkim mogłem mówić o tej drugiej. Nie mogłem się zwierzyć nawet
mojemu bratu, bowiem spotkałbym się z całkowitym brakiem zrozumienia i szacunku
do moich poczynań.
Ledwo wszedłem do szatni powitał mnie stary poczciwy Farfan.
-A ty co taki uśmiechnięty? Kobieta przyleciała? Udana noc?
-Nie, nie przyleciała - zaśmiałem się klepiąc go lekko po plecach.
- Wiedziałem, że jeszcze Ibrahim Afellay wróci do dawnych nawyków -
zaśmiał się znikając gdzieś za ścianą.
Sam z niedowierzaniem pokręciłem tylko głową. Nie mógł się dowiedzieć o
istanieniu Dorien zwłaszcza jeśli gdzieś z boku zawsze czyhał Huntelaar. Nigdy
nic do niego nie miałem jednak był lojalnym typem, niekoniecznie względem
kolegów, ale kiedy była potrzeba potrafił wykazać tą cechę nawet względem ich
dziewczyn. Stąd moja obawa.
Debiut w pierwszym meczu Schalke na jakim byłem obecny to coś
niesamowitego. Wyjście na murawę przy owacji na stojąco na trybunach - uczucie
godne zapamiętania. Nie pamiętam nawet czy tak samo witano mnie na Camp Nou.
Spodobało mi się tam od pierwszej minuty. Biegając po boisku czułem się
fantastycznie. Już dawno nie czułem
takiego wiatru w przysłowiowych skrzydłach.To było to, co kocham. Po
meczu Monika była jedyną osobą, z którą chciałem podzielić się swoją radością.
Chciałem, bo niekoniecznie możliwe było przytulenie jej, uściskanie,
pocałowanie... Nie było to możliwe w ogóle, bo była 1400 km ode mnie. Co z tego, że do rodzinnego domu miałem około
2 godziny drogi samochodem, skoro mój dom został w Barcelonie. Ona była moim
domem i ostoją spokoju, jaką zawsze mi zapewniała. Kiedy udzieliłem
odpowiednich wywiadów i oporządziłem się w szatni mogłem wykręcić jej numer.
Ostatek kontaktu jaki mi z nią pozostał.
-Cześć piękna - rzuciłem słysząc jej lekko rozleniwiony głos. - Widziałaś?
-Byłeś niesamowity! - jej głos nabrał teraz nieco więcej entuzjazmu,
zaryzykowałbym stwierdzeniem, że cieszyła się prawie tak mocno jak ja. -
Żałuję, że nie ma mnie z Tobą.
-Przyleć - westchnąłem opierając głowę o swoją szafkę machając Farfanowi, który właśnie opuszczał
klubowe pomieszczenie. - Bez Ciebie wariuję... Czuję to...
-Ja bez Ciebie też, uwierz mi na słowo - odpowiedziała mi dość smutno.
- Wiesz, że póki co nie mogę. Poczekam tutaj na Ciebie...
-Nie wiem jak to wyjdzie... - jęknąłem, tak bardzo nie lubiłem jej
opuszczać. - Nie wiem kiedy dostanę wolne...
Ona też tego nie wiedziała. Miała nadzieję, że jak najszybciej. Też
miałem taką nadzieję, że gdy już do niej przylecę to zapakuję ją w ten samochód
i choćby siłą zabiorę do naszego nowego domu, Gelsenkirchen.
Któregoś dnia z kolei szukałem w mojej walizce bluzy, której nie
zdołałem jeszcze wyciągnąć z walizki, kiedy natknąłem się na jakiś czerwony
materiał. Pierwsza myśl - Dorien dotarła już nawet tutaj, po chwili jednak
zdałem sobie sprawę z tego, że to część garderoby Moniki. Na samo wspomnienie
uśmiechnąłem się, a z szafki nocnej ściągnąłem ramkę z naszym wspólnym
zdjęciem. Sam nie wiem jak długo siedziałem tak na podłodze w ręku ściskając
prezent od narzeczonej i przyglądając się uważnie naszemu wspólnemu zdjęciu.
Rozmarzony uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chciałem móc ją znowu przytulić i
poczuć jej zapach. Tęskniłem za nią jak cholera. Jednak serce łamał mi brak
możliwości wyjazdu. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że za kilka dni to ja
zepsuję szansę na przytulenie jej. Dorien zdążyła wrócić z jakichś zakupów, na
które wyszła rano. Po chwili z głową uniesioną do góry wkroczyła do sypialni
niosąc ze sobą jakieś torebki przepełnione zapewne ubraniami. Nie obdarzyłem
jej nawet jednym najmniejszym spojrzeniem, wciąż tępo patrzyłem w fotografię
sprzed około dwóch lat. Papierowe reklamówki runęły na ziemi, a jej dłonie
skierowały się do przedmioty, który uważnie obserwowałem. Teraz do ona oglądała
fotografię, dostrzegłem lekki uśmiech na jej twarzy, by za chwilę skupić się na
tym co w dalszym ciągu trzymałem w ręku. 'Zdobycz' schowałem z powrotem do
walizki wyciągając w końcu ciemną bluzę.
-Tęsknisz za nią, co? - złapała mnie za nadgarstek, kiedy chciałem już
opuścić sypialnię. - Śmiesznie tu wyglądałeś.
-To zdjęcie sprzed dwóch lat - bąknęłem opadając na miejsce obok niej.
- Może to dziwne, bo mam tu wszystko: Ciebie, piłkę, pieniądze, gram.... Ale
tęsknie za nią, Dorien...
-Chodź tu - przytuliła mnie do swojej piersi. Może to dziwne, ale przez
to wspólne mieszkanie nasze relacje z tych czysto łóżkowych powoli przeradzały
się w coś większego. Momentami czułem, że mogę na prawdę jej się zwierzyć, że
mogę na niej polegać. Wiedziała, przecież tak na prawdę o mnie wszystko.
-Cicho.. - usłyszałem jej ciepły głos nad moim uchem, zacisnąłem
mocniej powieki. Tęskniłem za Moniką....
Tego dnia nie zapomnę nigdy, choćbym chciał go na siłę mocno
zatuszować. Choćbym chciał wymazać go z pamięci, nie dało się. Było jeszcze
kilka takich innych dni, ale ten wraca mi do dziś przed moje oczy. Wróciłem do
domu z treningu, a torbę cisnąłem w róg przedpokoju w okolicy drzwi. Z
ciekawością zajrzałem do sypialni, gdzie w skąpej bieliźnie czekała już na mnie
Dorien. Uśmiechnąłem się do niej każąc jej poczekać 5 minut. Zgodziła się.
Byliśmy w trakcie, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Oderwała się ode mnie
śmiejąc się. Naciągnęła moją koszulę i pobiegła w niej do drzwi. Leżałem
rozłożony na łóżku czekając na jej powrót, jednak długo nie wracała.
Naciągnąłem bokserki i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Dostrzegłem
ją stojącą z tym charakterystycznym dla niej uśmiechem.
-Kto przyszedł, ko.... - urwałem widząc w drzwiach ją. Miała na sobie
krótkie dżinsowe shorty i koszulkę ukazującą jej idealnie płaski brzuch.
Przełknąłem głośno ślinę, widziałem jak spogląda to na mnie, to na Dorien.
-Monika... - szepnąłem i poczułem jak mój głos już całkiem się łamie. -
Cholera, cholera, cholera...
Moich ostatnich słów raczej nie słyszała zarówno ona jak i Holenderka.
Przymknąłem powieki mając nadzieję, że wpadnie mi do głowy coś co pozowli mi
wybrnąć z tej podbramkowej sytuacji. Po chwili jednak poczułem jak odciska
swoją dłoń na moim policzku. Siarczysty ból przeszedł po mojej twarzy. Byłem
prawie pewien, że mam odciśniętą jej dłoń na twarzy. A ona? Już uciekała,
właśnie wsiadła do windy. Jak oparzony pobiegłem do pokoju i naciągnąłem na
sobie treningowe spodenki rzucone gdzieś w kąt pokoju i chwyciłem pierwszą
lepszą koszulkę nakładając ją na siebie, gdy już zbiegałem po schodach.
-Monika! - ledwo wybiegłem z budynku już ujrzałem swoją ukochaną.
Obróciła się i wtedy dostrzegłem te zapłakane zielone oczy. Całkowicie
zaszklone tęczówki patrzyły na mnie z wyrzutem. W dłoni mocno ściskała rączkę
od walizki, widziałem jak pod wpływem tego wysiłku lekko wychodzą jej na
wierzch żyłki.
-Poczekaj! Daj mi to wyjaśnić! - rzuciłem już niemal bezradnie,
widziałem bowiem, że tak łatwo nie da mi do siebie wrócić.
- Jak mogłeś?! - jej głos łamał się z każdym wypowiadanym na nowo
słowem. Ostrożnie wykonałem krok do przodu chcąc być teraz bliżej niej w razie
gdyby jednak w objawie tej bezsilności jaką z siebie wylewała zechciała się
przytulić. - Przyleciałam, żeby zrobić Ci niespodziankę... Ładna mi
niespodzianka....
-Co Ty robisz? - uważnie przyglądałem się jej łapiącej taksówkę. Włosy
niedbale opadały jej na twarz, a oczy były takie smutne, a wszystko to moja
zasługa. - Chodź tu...
Wyciągnąłem do niej rękę robiąc przy tym kilka kroków do przodu, jednak
na darmo. Właśnie wsiadała do taksówki i za chwilę miała się ode mnie oddalić.
Nie miałem nawet pojęcia, gdzie.
-Wracam pierwszym samolotem do domu - a jednak wiem gdzie jej szukać.
Teraz pytanie brzmi co dla niej było domem. Dla mnie zawsze było to
miejsce, w którym była ona. Najpierw Eindhoven z nią, później Barcelona, a
teraz... Czułem się jakbym stracił ten azyl na dobre. Były dwie opcje, gdzie
mogła udać się Polka: Gdańsk lub Barcelona. Pierwsze co zrobiłem to skierowałem
się do Huntelaara. Dzięki Bogu znałem adres na pamięć. Stanąłem pod jego
drzwiami. Musiałem się poradzić. Otworzył mi zdziwiony.
-Cześć - zaśmiał się. - Koszulkę
masz na lewą stronę.
Spojrzałem na nią, a później tylko zakląłem pod nosem. Wpuścił mnie do
środka, na osobności opowiedziałem mu w skrócie o wszystkim.
-Nie oddała Ci pierścionka? - spojrzał na mnie uważnie, a ja tylko
pokręciłem przecząco głową. - To na co Ty jeszcze czekasz?! Leć do niej!
Przepraszaj, choćby na kolanach.
Po tych słowach podał mi laptopa z włączoną stroną do bukowania
biletów.
-Ty ją kochasz palancie - zaśmiał się patrząc na mnie. - Posłuchaj
czasem serca, a nie będziesz czekał, aż ktoś powie Ci wprost co myślisz.
Jego słowa podziałały. Serce podpowiadało Barcelona, więc zabukowałem
bilet na najbliższy lot. Zaraz po tym pożegnałem się z napastnikiem i pobiegłem
do domu zapakować najpotrzebniejsze rzeczy. Dorien przyglądała się temu, co
robię.
-Ibi, przepraszam... - powtarzała to już chyba setny raz. - Jakbym
wiedziała, że to ona będzie stała za tymi drzwiami to nie otwierałabym ich
nigdy.
-Przestań - bąknąłem mijając ją w drodze do łazienki. - Lecę to
naprawić. Możesz tu mieszkać, ale pamiętaj jak Ci napiszę, że ona wraca ze mną
to...
-Ja wracam do Holandii. - dokończyła za mnie opadając na łóżko.
W moim domu w Barcelonie byłem rano. Zaniepokoiła mnie nieobecność Tiny
w ogrodzie, nie powitała mnie też kiedy otwierałem zamek w drzwiach. Jednak
moja niepewność zniknęła z widokiem walizki Moniki. Swoja torbę położyłem obok
jej i ruszyłem po cichu na górę. Jeśli płakała tak mocno jak wtedy w
Gelsenkirchen zasnęła pewnie kilka godzin temu i śpi nadal. Nie chciałem jej
obudzić. Złapałem za klamkę drzwi do sypialni, lekko je uchyliłem. Wydały z
siebie cichy pisk, a moim oczom ukazała się ona śpiąca w objęciach śpiącego
Fabregasa.
-Będę musiał mu podziękować - rzuciłem sobie w myśli widząc dwójkę
przyjaciół, która się wspierała. Byłem pewien, ze przyszedł w środku nocy tylko
ją pocieszyć, przytulić, posiedzieć z nią.
-Monika - zawołałem ją dość cicho tak, żeby nie zbudzić Cesca.
Otworzyła leniwie oczy spoglądając na mnie, po czym jak poparzona
naciągnęła na siebie szczelniej kołdrę. W momencie, w którym naciągnęła pościel
na siebie ściągnęła ją z Fabregasa, który okazał się być całkiem nagi.
Obróciłem się na pięcie i zbiegłem schodami na dół. Musiałem zebrać myśli, zacząć myśleć trzeźwo. Usłyszałem jej kroki na schodach, biegła
tylko i wyłącznie w koszuli nienależącej do mnie. Zaparło mi na chwilę dech w
piersiach, ale po chwili przypomniałem sobie o tym, co zastałem w moim łóżku.
-Długo z nim sypiasz?! - krzyczałem, a słowa same lały się z moich ust.
- Popatrz na siebie! Jak Ty w ogóle wyglądasz?!
Patrzyłem jej prosto w oczy chcąc dostrzec w nich, choć trochę skruchy.
Chciałem, żeby to wszystko co zastałem było tylko karą za tą niespodziankę jaką
ja jej zafundowałem w Niemczech.
-Ibi - szepnęła, a ja wyczułem w jej głosie nutkę bezsilności. - Też
mnie zdradzałeś… - spojrzała mi w oczy i zrobiła kilka kroków w przód. Jak długo sypiałeś z Dorien, która jest Twoją
kuzynką?
-To nie moja kuzynka! - nie wytrzymałem i wydałem z siebie kolejny
krzyk skierowany w jej stronę. - Sypiam z nią od kiedy poleciałem do Holandii
po Euro. Chciałaś wiedzieć to wiesz!
Teraz dopiero dostrzegłem jak wiele bólu jej sprawiłem tymi słowami.
Jednak czułem, że muszę wyznać jej prawdę, powiedzieć tak na prawdę wszystko o
tym, co łączy mnie z Dorien. Mój wzrok przykuł teraz Cesc schodzący po
schodach. Miał na sobie już niemal wszystko z wyjątkiem tej przeklętej koszuli
przylegającej do jej ciała.
-Długo ją posuwasz?! - nie wytrzymałem, spojrzałem na nią z
wściekłością. Widziałem jak spogląda na
Monikę z powątpieniem.
-Jakiś czas. Ibi, stary cenie
Cię jako kumpla, ale….
-Ale przeleciałeś moją pannę! - warknąłem, wciąż mierząc go wzrokiem. -
Wynoś się! Oboje się wynoście!
Spojrzałem przelotnie na moją dziewczynę, obróciła się na palcach i
zaczęła wbiegać po schodach na górę. Zrezygnowany kopnąłem w moją torbę, po czym
usiadłem na kanapie chowając twarz w dłoniach. Słyszałem jak rozmawia z
Cesciem. Po chwili Katalończyk wynosił jej walizki do samochodu stojącego w
garażu. Podniosłem się chcąc ją jeszcze zatrzymać, przeprosić, cofnąć swoje
słowa. Podeszła do mnie, dostrzegłem jej zaszklone tęczówki. Wyciągnąłem
niepewnie dłoń, chcąc pogłaskać ją po policzku. Wyprzedziła mnie ujmując swoją
ręką moją. Poczułem jak kładzie mi coś w dłoni, a następnie ją zamyka.
Patrzyłem jak odchodzi i nie robiłem nic. Kobieta mojego życia właśnie znikała
z mojego życia, a ja nie mogłem zrobić nic. Otworzyłem niepewnie dłoń bojąc się
o najgorsze. I stało się. Właśnie go trzymałem - pierścionek zaręczynowy. 4
lata tak po prostu minęły w jeden poranek. Wszystko poszło się bujać, a ja stałem
sam w opustoszałym domu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon wybijając numer
Alexisa.
-Cześć - rzuciłem sucho. - Nie chcesz może się schlać?
Proszę Cię, nie myśl, że będziemy mogli cofnąć się,
Nie, jeśli powiesz mi, że chcesz mocno mnie,
Ta i wiedz, że to łamie mi serce,
Ale kurwa nie chce widzieć Ciebie więcej, nigdy więcej
Ta i wiedz, że to łamie mi serce,
Ale kurwa nie chce widzieć Ciebie więcej, nigdy więcej
____________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że błędy wyeliminowane, a treść zadowala.
Kolejny muszę dopiero stworzyć najpóźniej przewiduję go równo za tydzień najwcześniej na przełomie wtorku i środy.
Pragnę życzyć miłej lekturki i każdego kto jeszcze nie miał okazji zaprosić na nowego bloga - Klik
Pozdrawiam serdecznie.
ojeeej, nie sądziłam, ze tak bardzi spodoba mi się narracja Ibiego... cholera noo, dlaczego to tak się potoczyło :C
OdpowiedzUsuńmasz mi to naprawić!
czekam na nowość :*
Ibi seksoholik? W sumie to sporo było takich fragmentów ehem ehem , ale żeby aż tak... Jedna nie wystarcza? Monikę i Cesca łączy uczucie, a tutaj praktycznie nic. Chociaż Ibi twierdzi, że kocha Dorien (co Ty, Ibi, pierdolisz?). Dobra, czekam na kolejny rozdział. Może do tego czasu uda mi się pozbierać myśli :) Po cichu liczę, że jakoś to odkręcisz :P
OdpowiedzUsuńNie jest mi żal Ibiego, co to to nie! Zasłużył sobie na to, na złamane serce,,, niech sobie pójdzie do Dorien... seksoholik, kuźde....
OdpowiedzUsuńffffff normalnie wkurzyłam się :D jakoś to odkręć, ale Monika i tak bardziej mi pasuje do Cesca <3
pozdrawiam :*
Z jednej strony mam ochotę nawrzucać Ibiemu, za jego kłamstwa, zdradę, działanie na dwa fronty, i jeszcze wiele innych rzeczy.Akt oskarżenia z pewnością byłby długi...
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak ciągle pamiętam, że to samo mogę zarzucić Monice i wtedy oskarżenia upadają jak domek z kart...
Poza tym Doreen z punktu widzenia Ibiego jest pozytywną bohaterką, czy mi się tylko tak wydaje? Ustawił się, chłopak, jedna oficjalna narzeczona, druga schowana, "gotowa do użytku" o każdej porze...Trochę chamskie określenie, ale taka jest chyba prawda...
Mogę zrozumieć, że Doreen poleciała na Ibiego, większość dziewczyn by poleciała, ale za nic nie kapuję, jak mogła pchać się mu do łózka, skoro wiedziała, że ma dziewczynę/narzeczoną..
Tak na marginesie dzięki za pasjonującą pogawędkę o Arsenalu i miłe słowa pod blogami:D I do zobaczenia, mam nadzieję, jak najszybciej na blogowym światku:) Pozdrawiam:*
bleblebleble, nie lubię Ibiego, przepraaaszam :c
OdpowiedzUsuńNic go nie usprawiedliwia, nic! Nie ważne jak pięknie opisałaś jego uczucia...nic, kompletnie nic, go nie usprawiedliwia! Co prawda Monika też go zdradzała, ale Fabregas to Fabregas = jemu się nie odmawia :D
Nie serio, nie wiem, co mam mądrego napisać. Z jednej strony mi ich szkoda, bo tworzyli zgraną parę - jakby nie patrzeć, ale odległość nie wpływa dobrze na ukochanych. Wszyscy to wiemy. Nie wiem, co zrobią oboje i jak to się ułoży, mam nadzieję, że drastycznych zmian nie będzie, chociaż takie czasem wychodzą na lepsze.
Kocham takie szybkie rozdziały! Weny ci życzę w takim razie i napisz jak najwięcej przez te dwa tygodnie. : *
Donius. [bataille.bloog.pl]
Ibi no! ;< Ja sobie muszę z nim porozmawiać. Jak to mu jedna nie wystarcza?!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Moniki, bo to była naprawdę niezręczna sytuacja, ale sama lepsza też nie była.
Mimo wszystko Dorien jest pozytywną osobą, nie rzuca się, że Afellay ma dziewczynę, która jest dla niego ważniejsza i wręcz prowadzi z nim miłe, spokojne rozmowy na jej temat, dosłownie jak przyjaciółka! ;)
Naprawdę jestem ciekawa kolejnych odcinków, bo zawsze mnie zaskakują :)
Pozdrawiam ;*
Tak bardzo nienawidzę Ibiego za to że zachciało mu sie tej głupiej gry na dwa fronty, ale mimo wszystko tak strasznie kocha Monikę, no i z jego perspektywy ta cała sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dobrze widziec ż emimo wszystko mu dalej na niej zależy i mam nadzieje że bedzie o nią walczył. Musi walczyć.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam na odcinek 4 na www.leur-histoire.blogspot.com ; )
OdpowiedzUsuńObiecuję, że zaległości nadrobię dziś lub jutro!
Jej. Podoba mi się opowiadanie oczami Ibiego. Jakoś ta Dorien mnie do siebie nie przekonuje, wepchała się mu do łóżka wiedząc, że ma narzeczoną...Nie wiem. Mam nadzieję, że Ibi będzie walczyć o Monikę. Czekam więc na kolejny i życzę weny! A do mnie zapewne zapraszam jutro ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wstawiłam 26, więc jak masz ochotę, zapraszam na http://let-me-be-your-heroo.blogspot.com/ :)
UsuńBoże. Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała, zwłaszcza po Ibim. To zupełnie nie fair wobec Moniki. Ona też zdecydowanie nie postąpiła dobrze, jednak coś czuję, że między nią a Fabsem ta chemia jest spora. Nie wiem czy jest sens, by Ibi powracał do Moniki skoro tak szczeniacko się zachował. Trudno mi uwierzyć w jego słowa, kiedy twierdzi, że ją kocha. Urgh. Ależ namieszałaś w ich życiu :D Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń[metrydwa.blogspot.com]
Zanim cokolwiek napiszę, przepraszam Cię, że komentuję dopiero teraz, ale niestety szkoła zdecydowanie ogranicza mój czas. Huhu, widzę, że tutaj nieźle się dzieje. Szkoda, że Monika i Ibrahim się rozstali. Mimo iż Holender zdradzał Polkę to moim zdaniem ona bardziej zawiniła. W końcu wdała się w romans z klubowym kolegą Affelaya i to na dodatek potem bez żadnych wyrzutów sumienia. Owszem piłkarz też miał w tym swoją winę o imieniu Dorien ;d Mam nadzieję, że Monika i Ibi mimo wszystko jeszcze się jakoś zejdą, bo są dla siebie stworzeni ^^
OdpowiedzUsuńI cytat z VNM na końcu dopełnia mistrzostwa! :D
UsuńHej! :)
OdpowiedzUsuńPiszesz w niesamowity sposób, wiesz? Do tego prostota szablonu (biel+czerń) dodają takiej szykowności. Sama prowadzę opowiadanie o Pique i wiem jak trudno jest sklecić notkę tak, by była schlduna, przejrzysta, interesująca i przynajmniej choć trochę nieprzewidywalna. Pozdrawiam i zapraszam do siebie (mam nadzieję, że nie brzmi to jak reklama)..
Pearletta.blog.interia.pl
15: www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuń34: www.nocny-pociag.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuńrewelacyjny rozdział:)) kazdy odcinek wciąga bardziej...
OdpowiedzUsuńNowość zapraszam:))
karim-and-love-story.blogspot.com