środa, 12 września 2012

19. Impulsy


Po wyjeździe Ibrahima całe dnie spędzałam albo na organizacji castingu albo w towarzystwie Pique i Fabregasa. Sprawa pocałunku w moim ogrodzie nie została poruszona ani razu, ale Katalończyk nie okazywał żadnego dystansu. Wczorajszego wieczoru zabrali mnie ze sobą dla odmiany na imprezę u Leo.  Po za towarzystwem Danielle i Antonelli, które w kółko wraz z żoną Valdesa gadały coś na mnie i na to jaką to beznadziejną jestem dziewczyną, skoro puszczam mojego faceta samego do obcego kraju, impreza była całkiem w porządku.  Właśnie przebudziłam się w mojej sypialni spoglądając wprost na sufit. Mozolnie ściągnęłam z siebie rękę Gerrarda śpiącego po mojej lewej stronie, a następnie podniosłam się z ramienia Cesca śpiącego po mojej prawicy. Ostrożnie skierowałam się do łazienki nie chcąc budzić moich przyjaciół. Po prysznicu ubrałam się  w szlafrok i udałam na dół do kuchni celem przygotowania herbaty i śniadania dla naszej całej trójki. Kiedy wszystko było gotowe pobiegłam na górę. Wchodząc do sypialni zastałam Pique przytulającego właśnie Cesca. Zaśmiałam się cicho wyciągając telefon i robiąc zdjęcie temu przepięknemu broomancowi.  Weszłam do garderoby celem ubrania się w krótkie spodenki i koszulkę na krótki rękaw, a następnie weszłam do łazienki, aby dopełnić mój make-up. Kiedy wyszłam Pique siedział już na łóżku, nie spał.
-Monika… - jęknął. - Zbaw mnie i daj coś do picia.
-Chodź - zaśmiałam się wychodząc z sypialni. - Na dole czeka herbata i śniadanie.
Zeszliśmy na dół zostawiając bruneta sam na sam z moją pościelą. Zawsze lubił pospać najdłużej. Razem z Gerrardem siedliśmy przy stole i całe śniadanie spędziliśmy na śmianiu się i wspominaniu minionego wieczora. Tak na prawdę byli dla mnie ostoją, której teraz niesamowicie potrzebowałam. Obaj byli wsparciem.
-Dzień dobry - dopadł mnie głos dobiegający ze schodów, Cesc właśnie pokonywał ostatni stopień.
-Przyszedł zaspany królewicz - rzucił Gerrard nadal się śmiejąc.
-Mam nadzieję, że dla mnie też jest herbata… - westchnął ciężko następnie zajmując wolne miejsce przy stole.
-Siadaj - zaśmiałam się podsuwając pod  jego nos kubek z napojem. - Częstuj się-  wskazałam na stertę kanapek.
-Dzięki - uśmiechnął się do mnie. - I przepraszam Cię za Danielle. Nie miałem nawet pojęcia, że nadal będzie przychodziła na te imprezy..
-Daj spokój - zaśmiałam się patrząc teraz na Gerrarda. - W sumie to dość zabawne, że wyrażała o mnie takie zdanie była dziewczyna mojego najlepszego kumpla.
Posiedzieliśmy jeszcze we trójkę oglądając jakieś klipy muzyczne w telewizji, po czym Gerrard zebrał się pod pretekstem zobaczenia z Shakirą, która wieczorem miała przylecieć do Barcelony. Ja sama osobiście mailowo umówiłam się z nią na spotkanie jutro. Cesc został u mnie, zapewne zastanawiacie się nad moją reakcją. Nie była ona jednak jakaś wyjątkowa. Przywykłam, że ciągu tych kilku dni, kiedy Ibi był tysiące kilometrów stąd Francesc spędzał każdą wolną chwilę u mnie. Na nowo się do siebie zbliżyliśmy i tak na prawdę chyba oboje tego potrzebowaliśmy. On świeżo po rozstaniu z partnerką, ja po wypuszczeniu narzeczonego w świat. Codziennie rozmawiałam z Ibim przez telefon lub długo smsowaliśmy, jednak nie zastępowało to tej bliskości.
-Nie masz treningu? - przeniosłam swój wzrok z wyświetlacza telefonu na Cesca bawiącego się dla odmiany swoim aparatem.
-Wolne - wyszczerzył zęby. - To znaczy wieczorem mamy spotkanie taktyczne i to by było na tyle.
Kiwnęłam głową, a następnie odczytałam kolejną wiadomość od Holendra.
-Ibi jutro gra - uśmiechnęłam się jakby sama do siebie.
-Obejrzeć z Tobą? - spojrzał na mnie lekko się podsuwając.
-Masz pewnie trening - westchnęłam spoglądając na niego.
-To zależy o której - uśmiechnął się obejmując mnie ramieniem.

Leżałam oparta na jego ramieniu przeskakując pilotem po kanałach. W pewnym momencie przystopował moją rękę jednocześnie wyciągając mi z niej pilota. Cofnął kilka programów do tyłu włączając przy tym mecz Arsenalu. Obróciłam się teraz tak, że zaczęłam lekko wbijać mu łokieć w brzuch. Patrzyłam na jego twarz, był twardy, nie okazywał teraz żadnej oznaki bólu, uważnie oglądając mecz dawnych kolegów.
-Tęsknisz za Londynem? - uśmiechnęłam się lekko, wciąż na niego patrząc.
-Nie - zaśmiał się też spoglądając na mnie. - Za miastem nie, co najwyżej za częścią tych co biega po boisku. Byłem ich kapitanem przez blisko 3 lata. Trochę się z nimi zżyłem. Teraz lubię trochę popatrzeć na to co grają i jak.
Pogłaskałam go z troską po głowie, kiedy tylko wrócił do oglądania meczu, a następnie pocałowałam krótko w policzek. Uśmiechnął się do mnie i powrócił do wcześniejszego zajęcia. Ja natomiast podniosłam się celem zabrania Tiny na krótki spacer. Zapinałam jej smycz, kiedy z kanapy poderwał się Cesc.
-A Ty dokąd? – bąknął, co chwilę patrząc na mnie i mecz.
-Idę się z nią przejść - zaśmiałam się otwierając drzwi. - Zaraz wracam.

Słonko grzało, a wiatru prawie nie było. Zabrałam Tinę do pobliskiego parku, idealny czas na wychillowanie się i przemyślenie kilku spraw. Puściłam psa ze smyczy i usiadłam na ławce nadstawiając twarz do promieni słońca. Wyciągnęłam telefon wybijając na nim wiadomość tekstową do Cesca:
"Szykuj gatki, bo słonko woła na opalanie".
Razem z Tiną wróciłyśmy po około pół godziny. Z uśmiechem na twarzy wparowałam do salonu siadając obok Hiszpana.
-Miałeś szykować gatki, a nie dalej oglądać mecz - zaśmiałam lekko klepiąc go w brzuch.
-Już? - westchnął ściągając z siebie koszulkę i ponownie wygodnie rozkładając się na kanapie.
-Ale ty jesteś... - westchnęłam podnosząc się miejsca i udając się na górę.
Wróciłam po jakimś czasie w bikini i skierowałam się z butelką wody, iPodem i dobrą książką do ogrodu. Rozłożyłam się na jednym z leżaków i wetknęłam w uszy słuchawki. Słońce przyjemnie grzało moje plecy podczas, gdy ja zagłębiałam się w lekturze. I wtedy? Nie spodziewałabym się tego po nikim, a już tym bardziej po moim towarzyszu. Poczułam jak chłodna woda oblewa moje wygrzane pośladki, a następnie przechodzi na plecy.
-Cesc! - zaśmiałam się chowając książkę w bezpieczne miejsce pod leżakiem i to samo robiąc z iPodem. Podniosłam się i rzuciłam pędem za chłopakiem, który uciekał teraz przede mną z wężem ogrodowym w ręku.  Powinnam pamiętać, że dogonienie piłkarza jest niemożliwe, jeśli on nie da Ci fory. Stąd też zanim Cesc zorientował się, że go nie dogonię musiałam przebiec kilka solidnych kilometrów po moim ogrodzie i zostać oblana sporą ilością wody.  Kiedy dobiegłam do niego stał i się śmiał po raz kolejny oblewając mnie porcją orzeźwiającego strumienia wody.
-Nie daruje Ci tego - zaśmiałam się wykorzystując jego chwilę nieuwagi i odwracając szlauch tak, że woda prysnęłam mu prosto w twarz.
-Taka sprytna jesteś? - zaśmiał się ponownie kierując węża nad moją głowę, ja jednak skutecznie wtuliłam się w jego tors tak, że lejąc wodę na mnie lał ją też na siebie. Pod wpływem śmiechu falowała zarówno moja klatka piersiowa jak i jego, czułam wciąż wodę lejącą się gdzieś po moich ramionach. Odsunęłam lekko głowę, by spojrzeć mu w oczy. Tliły się w nich znowu iskierki, te same, których ostatnio brakowało. Wspięłam się na palce i pod wpływem impulsu zrobiłam to - pocałowałam go. Spojrzał na mnie zdziwiony, po chwili jednak zachłannie przyległ swoimi ustami do moich. Nie odepchnęłam go, wręcz mu się oddałam. Oddałam się pod panowanie Cesca i jego ust. Wąż ogrodowy wylądował na ziemi, co chwilę tryskając nową porcją wody w naszą stronę i wywołując uśmiechy na naszych twarzach. Wskoczyłam mu w ramiona swoimi nogami obejmując jego biodra.
-Spokojnie - zaśmiał się ponownie mnie całując i niosąc na leżak ogrodowy. Wsunęłam swoją dłoń w jego włosy, a następnie wtuliłam się w jego ramię. - Jesteś cała mokra.
-No patrz - teraz mu przerwałam lekko odsuwając go od siebie. - Ktoś jeszcze nie dawno wylewał na mnie zawartość węża ogrodowego.
Nic nie odpowiedział tylko ponownie przyległ swoimi ustami do moich. Chciałam czerpać z tych pocałunków jak najwięcej. Właśnie nadszedł czas, w którym wariowałam bez Ibiego. Wystarczyło trochę słońca, zimnego prysznicu i on. Tego dnia Cesc został już na noc. Nie chciałam go nigdzie wypuścić, zdecydowanie dzisiaj moje serce biło w rytmie jego.  A przecież Ibrahim siedzi w Gelsenkirchen i jeśli ja nie zechcę to o niczym się nie dowie.

Leżałam już całkiem naga w sypialni na łóżku, Cesc pochylał się nade mną i składał pieszczotliwe pocałunki na moim brzuchu i dekolcie. Objęłam rękoma jego głowę mocniej przyciskając go do siebie. Już sam jego dotyk wprawiał mnie w stan ekstazy, a co dopiero pocałunki lub coś zdecydowanie bardziej zaciekłego. Coś do czego chyba oboje teraz zmierzaliśmy. Podniósł wzrok spoglądając teraz w moje oczy, jego czekoladowe tęczówki świdrowały mnie na wylot. Delikatnie we mnie wszedł rozpoczynając szukanie rytmu mojego ciała. Było mi dobrze, zdecydowanie brakowało mi tej bliskości drugiej osoby. Ibi przyzwyczaił mnie do tego, stało się to moją codziennością, a teraz go nie było... Jego miejsce godnie zastępował Cesc. Było mi z nim dobrze i nie kryłam tego. Mogłabym porównywać ten akt miłosny z tymi wszystkimi, które przeżyłam z Afellayem, jednak nie miałoby to najmniejszego sensu.
Wstałam rano zmęczona tymi wieloma godzinami spędzonymi w łóżku ubiegłego popołudnia i wieczoru. Cesc jeszcze spał. Leniwie podniosłam się łóżka i powędrowałam prosto do garderoby, z której wyciągnęłam jedną z koszulek Ibiego, które pozostawił w Barcelonie. Naciągnęłam na siebie bieliznę, a następnie ją.  Kolejną czynnością było sięgnęcie po laptopa i zajęcie swojego miejsca na łóżku, obok śpiącego eks Kanoniera. Na pulpicie powitało mnie zdjęcie roześmianego Ibiego, aby zaciszyć wyrzuty sumienia szybko zmieniłam tapetę. Włączyłam pocztę i sprawdziłam skrzynkę. Cały dzień zaczął napawać mnie optymizmem, spojrzałam na Fabregasa śpiącego z twarzą zwróconą w moją stronę. Niepewnie przeczesałam jego włosy wzbudzając uśmiech również na jego twarzy. Złapał mnie za rękę i powoli otworzył powieki.
-Nie śpisz? - mruknął zaspany.
-Nie - zaśmiałam się. - Ale Ty możesz jeszcze spokojnie pospać.

Cesc zawiózł mnie do Shakiry samochodem Ibiego, następnie udał się nim na trening. Umowa była krótka - gdyby któryś z chłopaków pytał to sprawdzał ten samochód, bo chce go kupić. Po treningu przyjechali z Pique do jego domu. Z Shaki właśnie kończyłyśmy plotki, kiedy wpadli do salonu i zmęczeni opadli kanapę obok nas. Obie zaśmiałyśmy się, po czym blondynka udała się do kuchni przygotować posiłek.
-Cesc? Nie zostaniesz zjeść? - w przedpokoju dopadł nas głos Kolumbijki, chichocząc uciekłam przed dom, a  stamtąd  prosto do samochodu. Po dłuższej chwili pojawił się też Katalończyk. Zaczął mi tłumaczyć, że musiał coś wymyślić, bo ostatnio zwykł po treningu jeść obiad u Pique. Kiwnęłam tylko głową i zaśmiałam się.
-To zajedźmy wziąć jakieś jedzenie na wynos - dodałam po chwili. - Bo nie wiem jak Ty, ale ja nie mam ochoty gotować.
-Ja nie umiem - pochylił się i szepnął mi do ucha jednocześnie lekko je muskając.
W domu podczas meczu zjedliśmy zamówioną chińszczyznę, podczas gdy Cesc próbował mnie przytulić lub oderwać moją uwagę od meczu, ja z uporem maniaka czekałam na moment, w którym Ibi wejdzie na boisko i czy w ogóle wejdzie. Wszedł pod koniec meczu. Szczęśliwa jak małe dziecko nie odrywałam wzorku od ekranu telewizora chcąc celebrować z nim ten sukces. Może faktycznie lepiej będzie mu w Niemczech... Po około godzinie zadzwonił do mnie ciesząc się ze swojego debiutu. Opowiadał mi o treningach i tym jak powitała go publika. Cieszyłam się razem z nim jednocześnie dzieląc teraz chwilę z Cesciem. Leżałam aktualnie w objęciach Katalończyka, który usiłował przerwać mi rozmowę z moim narzeczonym. Kiedy tylko skończyłam rozmawiać rzuciłam się na niego zaczynając go łaskotać. Chyba nie muszę mówić, gdzie doprowadziły nas te łaskotki…

Po około tygodniu byłam gotowa do wylotu do Ibiego. Cesc przyjechał do mnie i uważnie obserwował co i w jakiej ilości pakuję do swojego bagażu. Obiecał mi, że zawiezie mnie na lotnisko. Pojutrze on sam wyjeżdżał na zgrupowanie. Bilet miałam zabukowany na popołudniowy lot. Wszystko tak wyliczyłam, że pod drzwiami Ibiego powinnam się znaleźć, kiedy on już będzie w domu. Oczywiście moja wizyta miała być całkowitą niespodzianką, dlatego adres wyciągnęłam od Alexisa podczas ostatniego meczu Barcelony. Ibi nie przyleciał w niedzielę, tak jak obiecywał, dlatego to ja postanowiłam go odwiedzić.
-Ej głowa do góry smutasie! – zaśmiałam się patrząc z dołu na Cesca kontrolującego ilość koszulek, które pakowałam do walizki. – Niedługo wracam! Widzimy się po zgrupowaniu.
-Jasne… - westchnął. – Tak Ci się tam spodoba, że już nie wrócisz.
Podniosłam się podchodząc bliżej niego i dając mu krótkiego całusa. Motyle w moim brzuchu właśnie wybierały się na jakąś wędrówkę, a uśmiech ponownie pojawiał się na twarzy. Delikatnie pogłaskałam wierzchem dłoni jego twarz. Złapał moją rękę uważnie przyglądając się moim zielonym tęczówkom.
-Obiecuję ci, że wrócę. – szepnęłam. – Zostawiam Tinę u Isy… Muszę po nią wrócić.
Wtuliłam się w jego tors. Umowa była prosta te całe ckliwe pożegnanie miało nastąpić w domu, w zamkniętych 4 ścianach. Na lotnisku miał być zwykły uścisk, żeby uniknąć paparazzi chodzących nieustannie od kilku dni za Cesciem. 
Ciągnął za sobą moją walizkę po lotnisku. Szłam lekko z tyłu i z boku. Nie próbowałam nawet dotrzymać mu kroku. Zbliżając się do bramki wyciągnęłam kartę pokładową z torebki. Zatrzymał się czekając na mnie. Na nos miał w dalszym ciągu naciągnięte ciemne okulary.
-Zdjąłbyś je na chwilę – zaśmiałam się lądując w jego ramionach.
-Muszę się maskować – rzucił dość obojętnie przytulając mnie. – Głównie dla Twojego dobra.
Odsuwając się od niego poczułam jego usta na moim policzku, złapałam się dłonią tego miejsca, na którym przed chwilą spoczęły jego wargi, a następnie oddaliłam się w stronę odprawy. Pospiesznym krokiem ruszyłam do przodu w obawie, że Cesc mnie zatrzyma i zacznie zachowywać się jak podczas mojej ostatniej wizyty na Camp Nou – ciąganie po jakichś korytarzach i kradnięcie mi pocałunków, sama jestem w szoku, że nikt nic nie zauważył.  Za kilka minut miałam oderwać się od powierzchni ziemi i zostawić to wszystko za sobą na jakiś czas. Wylądowałam w Dortumndzie o zaplanowanym czasie. Gdyby ten wylot nie był tak spontaniczną decyzją zapewne umówiłabym się z Robertem na kawę, teraz jednak naglił mnie czas. Pociągiem dojechałam do Gelsenkirchen. Stojąc pod drzwiami Ibrahima czułam jak serce zaczyna mi walić, jakby miało wyskoczyć z mojej piersi. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły, a w nich o dziwo przywitała mnie…
-Dorien? – rzuciłam ledwo dosłyszalnie i poczułam jak szczęka opada mi w dół na widok jej w samej koszuli Ibrahima, tej samej, którą spakowałam mu do walizki.
-Cześć Monika – uśmiechnęła się do mnie otwierając szerzej drzwi i zapraszając mnie do środka.
Na ciąg dalszy tej maskarady nie musiałam długo czekać. Tuż za nią pojawił się za chwilę Ibrahim w samych bokserkach ze słowami:
-Kto przyszedł, ko…- zająkał się. – Monika…
I wtedy ruszyłam do przodu, by wymierzyć mu siarczysty policzek. Nie ważne, że sama robiłam to samo z Cesciem, co on z niby swoją kuzynką. Liczyło się teraz tylko to jak mnie bolało. A bolało naprawdę mocno. Czułam się jakby ktoś  złamał moje serce na pół i wydarł mi tą jedną połówkę. Sama nie wiem, kiedy łzy zaczęły ciec z moich oczu.  Wybiegłam na ruchliwą ulicę i zaczęłam łapać taksówkę. Próbowałam się uspokoić , jednak łzy ciekły mi tak mocno, że nie potrafiłam złapać nawet oddechu.
-Monika! – usłyszałam doskonale znajomy mi głos gdzieś za mną. Ibi wybiegł z bloku w samych spodenkach i koszulce nałożonej na lewą stronę. -  Poczekaj! Daj mi to wyjaśnić!
-Jak mogłeś?! – odwróciłam się do niego przodem patrząc na niego zapłakanymi oczami. – Przyleciałam, żeby zrobić Ci niespodziankę. Ładna mi niespodzianka…
-Co Ty robisz? Chodź tu – wyciągnął do mnie rękę.
-Wracam pierwszym samolotem do domu – bąknęłam wsiadając do taksówki, która właśnie podjechała.


W Barcelonie wylądowałam w środku nocy. Na szczęście dostałam jeszcze bilet na ten lot. Ledwo dojechałam do domu ze łzami w oczach zostawiłam walizkę tuż przy wejściu sama pospiesznie zmierzając do sypialni. W dalszym ciągu po moich policzkach ciekły mi łzy. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Czułam się jak panna młoda, która tuż przed ślubem dowiaduje się prawdy o swoim przyszłym mężu z tą różnicą, że nie miałam na sobie ani sukni ślubnej ani nie mieliśmy ustalonej daty ślubu.  Zwinęłam się na łóżku i wyciągnęłam z kieszeni spodenek telefon. Bez wahania wykręciłam numer Cesca, a ledwo usłyszałam jego głos zaczęłam płakać jeszcze mocniej.
-Cześć – powitał mnie roześmiany głos. – Rozumiem, że jesteś u Ibiego i jesteś super szczęśliwa, ale jest środek nocy… Monika co jest?
-Jestem u siebie… W Barcelonie.. – starałam się mówić normalnie. – Przyjedź tu proszę…
Cesc pojawił się w ciągu kilku minut. Zamknął za sobą dom , a następnie mnie przytulił. Dość długo próbował mnie uspokoić na górze. W efekcie moja rozpacz przemieniła się w rządzę jego. Nie protestował, już po jakimś czasie się kochaliśmy. Nawet nie pytał o wiele… Po prostu był…

Rano obudziło mnie skrzypnięcie drzwi, wyciągnęłam rękę jednak Hiszpan, wciąż leżał koło mnie. Wtuliłam się mocniej w jego tors, zapominając całkowicie o tym, co mnie przebudziło.
-Monika – usłyszałam szept należący do Ibiego.
Poderwałam się jak oparzona ściągając przy tym kołdrę z Fabregasa, aby móc samej szczelnie się nią okryć. I wtedy Ibrahim zrozumiał do czego doszło między mną i Cesciem tej nocy. Zbiegł na dół, rzuciłam się po koszulę chłopaka leżącą na podłodze. Narzuciłam na siebie ubranie i pobiegłam za nim, jednocześnie budząc Cesca.
-Długo z nim sypiasz?! – wydarł się na mnie, kiedy ledwo zeszłam na dół. – Popatrz na siebie! Jak Ty w ogóle wyglądasz?!
-Ibi…- zaczęłam spokojnie. – Też mnie zdradzałeś… Jak długo sypiałeś z Dorien, która jest Twoją kuzynką.
-To nie moja kuzynka! – warczał na mnie niczym pies stróżujący. –Sypiam z nią od kiedy poleciałem do Holandii po Euro. Chciałaś wiedzieć to wiesz! Długo ją posuwasz?! – teraz głos Holendra był skierowany do Cesca schodzącego po schodach.
Spojrzał na mnie, lekko kiwnęłam głową pozwalając mu  powiedzieć wszystko, co tylko będzie chciał.
-Jakiś czas – bąknął. – Ibi, stary cenie Cię jako kumpla, ale….
-Ale przeleciałeś moją pannę! – dostrzegłam jak żyłka na jego skroni ponownie zaczyna pulsować, chciałam podejść i go uspokoić. – Wynoś się! Oboje się wynoście.
Pobiegłam na górę i zaczęłam do moich walizek wrzucać wszystkie ubrania i inne moje rzeczy. W szafie natknęłam się na kilka koszulek Cesca, które zdążył w niej zostawić, bez wahania one też wylądowały w mojej walizce. Kiedy Cesc ściągał moje walizki do garażu, w którym stał jego samochód, ja podeszłam do Ibiego. Moje oczy się zaszkliły, ale starając się powstrzymać łzy złapałam jego dłoń, w której umieściłam pierścionek zaręczynowy. Właśnie zerwałam moje zaręczyny z Ibim. Co miałam w zamian? Mogłam na poważnie spróbować z moim już byłym  przyjacielem. Całą drogę do domu Cesca przepłakałam na przednim siedzeniu. A on? Pocieszał mnie, ale łatwo pocieszać, jeśli nie zostawia się całych 4 lat związku za sobą…
Pomyślicie, że jestem niewierną idiotką. Niewierną? Być może… Idiotką? Także możliwe. Jednak ja dzisiaj przyczynę tego co się wydarzyło znajduję w nieustannych próbach naprawy związku. Wtedy zaczęło iskrzyć między mną i Francesciem, wtedy Ibrahim znalazł sobie Dorien i wtedy to wszystko zaczęło się psuć. A zaręczyny? Sama już nie wiem czy dla nas obojga miały jakiś sens. Być może tylko wyciszenia poczucia winy….

__________________________________________________________________________-
Dobra jest tak: dzieje się mnóstwo, może trochę za dużo, ale wolałam to opisać w jednym rozdziale, bo przecież to docelowo opowiadanie o Ibim. Dzisiaj dodając znalazłam tyle błędów, mam nadzieję, że wszystkie poprawiłam, że przestał mi się podobać ten rozdział. 
Mam nadzieję, że od kolejnego będzie już zdecydowanie ciekawiej i lepiej.

11 komentarzy:

  1. Ojej...ojej... (10 minut później) ... ojej.
    To, że Monika i Cesc pod nieobecność Afellaya ten tego, to mnie nie dziwi. Spodziewałam się. Ale reszta? Ojej...

    OdpowiedzUsuń
  2. wow.... dzieje sie i to jak...
    trafilam zupelnie przez przypadek, ale spodobalo mi sie:)
    jak mozesz to informuj prosze o nowosciach:)
    i zapraszam do mnie

    karim-and-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O masakra, coś Ty narobiła??? Ale się afera zrobiła, i nie spodziewałam się, że to wszystko walnie w jednej części!.
    Patrząc chłodno i rozumowo, to wyszli na remis, Monika i Ibi...Powiem szczerze, nie bardzo podobało mi się, że Fabregas ciągle się kręci koło Moniki, a ona nie robi praktycznie nic, żeby jakoś go odsunąć. To raczej musiało się tak skończyć, że Ibi się dowiedział, ale że on też miał romans z tą swoją niby kuzynką...
    Światopogląd mi się przez to zmienił...

    OdpowiedzUsuń
  4. : o Może być jeszcze ciekawiej? ; o O Boziu, wiedzialam, że tak będzie :DD
    Ale że Ibi z Dorien?? No blaagam. Zastanawia mnie teraz jedno, co zrobi Monika...w sumie Cesc nie jest niczemu winny, on po prostu był, gdy ona tego potrzebowała. Ojejujeju, daaaj następny, jak najszybciej!! Pozdrawiam :* DONIUS. [bataille.bloog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  5. nie bardzo wiem jak ująć w słowa te wszystkie uczucia które wbudził we mnie ten rodział... jestem w szoku, takiego rozwoju akcji sie nie spodziewałam. podejrzewałam, że coś międzi Moniką i Cescem sie wydarzy ale w życiu nie pomyślałabym że ona sie w to tak zaangażuje. Rozmawiać z narzeczonym leżąc w objęciach kochanka? Na prawdę musi byc bez skrupułów. No a Ibi... Po nim tez się tego raczej nie spodziewałam. Zawalili oboje, faktycznie związek sypał sie od dłuższego czasu, ale może, kiedyś, gdy zrozumieją swoje blędy, uda im się pogodzić, może do siebie wrócą? Trzymam za to kciuki.



    A co do mojego opowaidania, niestety raczej nie ma co liczyć na opis świętowania, musze troche przyśpieszyć bieg tej historii bo mam wrażenie że ciągnie się niemiłosiernie, a chciałabym już przejść do ważniejszej jej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. to żeś pokręciła nooooo :C IBI JA CIE KOCHAM, MOGE BYĆ Z TOBĄ xDD
    tak serio, mają do siebie wrócić! Głupi Ibi, głupia Monika! :C

    OdpowiedzUsuń
  7. Oboje popełnili błąd i nie rozumiem, dlaczego Monika miała za złe Ibrahimowi, że ją zdradzał jak ona robiła to samo, do tego z kolegą z klubu i na odwrót. Dość dziwna sytuacja, która powinna wyjawić się wcześniej, bo Ibi też zachował się bezczelnie, jak mógł oświadczyć się jej, jak sypiał z Dorien..?
    Mimo wszystko..No cóż nie myślałam, że dziewczyna wróci do Cesca, po ważnej rozmowie, gdzie przysięgli sobie, że będą przyjaciółmi.
    Czekam na nexta i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. O MÓJ BOŻE!! o jezusie navasie!!!
    Wiedziałam, że predzej czy później Monika wyląduje w łóżku z cesciem - to było do przewidzenia... ale żeby Ibi i Dorien?! Tego się kompletnie nie spodziewałam!
    łooo muszę ochłonąć bo zaczęłam się jak głupia śmiać ;D serio, ale sytuacja... łooooo!
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowość u mnie na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com i na athletic-corazon.blogspot.com. Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh God... Ale namieszałaś, kobieto! Jakoś też przypuszczałam, że ostatecznie z Cesciem Monika w łóżku wyląduje. Ale Ibi? Z Dorien? Jej. Czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  11. 14 www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com ;-)

    OdpowiedzUsuń