Po wyjeździe Ibrahima całe dnie spędzałam albo na
organizacji castingu albo w towarzystwie Pique i Fabregasa. Sprawa pocałunku w
moim ogrodzie nie została poruszona ani razu, ale Katalończyk nie okazywał
żadnego dystansu. Wczorajszego wieczoru zabrali mnie ze sobą dla odmiany na
imprezę u Leo. Po za towarzystwem
Danielle i Antonelli, które w kółko wraz z żoną Valdesa gadały coś na mnie i na
to jaką to beznadziejną jestem dziewczyną, skoro puszczam mojego faceta samego
do obcego kraju, impreza była całkiem w porządku. Właśnie przebudziłam się w mojej sypialni
spoglądając wprost na sufit. Mozolnie ściągnęłam z siebie rękę Gerrarda
śpiącego po mojej lewej stronie, a następnie podniosłam się z ramienia Cesca
śpiącego po mojej prawicy. Ostrożnie skierowałam się do łazienki nie chcąc
budzić moich przyjaciół. Po prysznicu ubrałam się w szlafrok i udałam na dół do kuchni celem
przygotowania herbaty i śniadania dla naszej całej trójki. Kiedy wszystko było
gotowe pobiegłam na górę. Wchodząc do sypialni zastałam Pique przytulającego
właśnie Cesca. Zaśmiałam się cicho wyciągając telefon i robiąc zdjęcie temu
przepięknemu broomancowi. Weszłam do
garderoby celem ubrania się w krótkie spodenki i koszulkę na krótki rękaw, a
następnie weszłam do łazienki, aby dopełnić mój make-up. Kiedy wyszłam Pique
siedział już na łóżku, nie spał.
-Monika… - jęknął. - Zbaw mnie i daj coś do picia.
-Chodź - zaśmiałam się wychodząc z sypialni. - Na dole
czeka herbata i śniadanie.
Zeszliśmy na dół zostawiając bruneta sam na sam z moją
pościelą. Zawsze lubił pospać najdłużej. Razem z Gerrardem siedliśmy przy stole
i całe śniadanie spędziliśmy na śmianiu się i wspominaniu minionego wieczora.
Tak na prawdę byli dla mnie ostoją, której teraz niesamowicie potrzebowałam.
Obaj byli wsparciem.
-Dzień dobry - dopadł mnie głos dobiegający ze
schodów, Cesc właśnie pokonywał ostatni stopień.
-Przyszedł zaspany królewicz - rzucił Gerrard nadal
się śmiejąc.
-Mam nadzieję, że dla mnie też jest herbata… -
westchnął ciężko następnie zajmując wolne miejsce przy stole.
-Siadaj - zaśmiałam się podsuwając pod jego nos kubek z napojem. - Częstuj się- wskazałam na stertę kanapek.
-Dzięki - uśmiechnął się do mnie. - I przepraszam Cię
za Danielle. Nie miałem nawet pojęcia, że nadal będzie przychodziła na te
imprezy..
-Daj spokój - zaśmiałam się patrząc teraz na Gerrarda.
- W sumie to dość zabawne, że wyrażała o mnie takie zdanie była dziewczyna
mojego najlepszego kumpla.
Posiedzieliśmy jeszcze we trójkę oglądając jakieś
klipy muzyczne w telewizji, po czym Gerrard zebrał się pod pretekstem
zobaczenia z Shakirą, która wieczorem miała przylecieć do Barcelony. Ja sama
osobiście mailowo umówiłam się z nią na spotkanie jutro. Cesc został u mnie,
zapewne zastanawiacie się nad moją reakcją. Nie była ona jednak jakaś wyjątkowa.
Przywykłam, że ciągu tych kilku dni, kiedy Ibi był tysiące kilometrów stąd
Francesc spędzał każdą wolną chwilę u mnie. Na nowo się do siebie zbliżyliśmy i
tak na prawdę chyba oboje tego potrzebowaliśmy. On świeżo po rozstaniu z
partnerką, ja po wypuszczeniu narzeczonego w świat. Codziennie rozmawiałam z
Ibim przez telefon lub długo smsowaliśmy, jednak nie zastępowało to tej
bliskości.
-Nie masz treningu? - przeniosłam swój wzrok z
wyświetlacza telefonu na Cesca bawiącego się dla odmiany swoim aparatem.
-Wolne - wyszczerzył zęby. - To znaczy wieczorem mamy
spotkanie taktyczne i to by było na tyle.
Kiwnęłam głową, a następnie odczytałam kolejną
wiadomość od Holendra.
-Ibi jutro gra - uśmiechnęłam się jakby sama do
siebie.
-Obejrzeć z Tobą? - spojrzał na mnie lekko się
podsuwając.
-Masz pewnie trening - westchnęłam spoglądając na
niego.
-To zależy o której - uśmiechnął się obejmując mnie
ramieniem.
Leżałam oparta na jego ramieniu przeskakując pilotem
po kanałach. W pewnym momencie przystopował moją rękę jednocześnie wyciągając
mi z niej pilota. Cofnął kilka programów do tyłu włączając przy tym mecz
Arsenalu. Obróciłam się teraz tak, że zaczęłam lekko wbijać mu łokieć w brzuch.
Patrzyłam na jego twarz, był twardy, nie okazywał teraz żadnej oznaki bólu,
uważnie oglądając mecz dawnych kolegów.
-Tęsknisz za Londynem? - uśmiechnęłam się lekko, wciąż
na niego patrząc.
-Nie - zaśmiał się też spoglądając na mnie. - Za
miastem nie, co najwyżej za częścią tych co biega po boisku. Byłem ich
kapitanem przez blisko 3 lata. Trochę się z nimi zżyłem. Teraz lubię trochę
popatrzeć na to co grają i jak.
Pogłaskałam go z troską po głowie, kiedy tylko wrócił
do oglądania meczu, a następnie pocałowałam krótko w policzek. Uśmiechnął się
do mnie i powrócił do wcześniejszego zajęcia. Ja natomiast podniosłam się celem
zabrania Tiny na krótki spacer. Zapinałam jej smycz, kiedy z kanapy poderwał
się Cesc.
-A Ty dokąd? – bąknął, co chwilę patrząc na mnie i
mecz.
-Idę się z nią przejść - zaśmiałam się otwierając
drzwi. - Zaraz wracam.
Słonko grzało, a wiatru prawie nie było. Zabrałam Tinę
do pobliskiego parku, idealny czas na wychillowanie się i przemyślenie kilku
spraw. Puściłam psa ze smyczy i usiadłam na ławce nadstawiając twarz do
promieni słońca. Wyciągnęłam telefon wybijając na nim wiadomość tekstową do
Cesca:
"Szykuj gatki, bo słonko woła na opalanie".
Razem z Tiną wróciłyśmy po około pół godziny. Z
uśmiechem na twarzy wparowałam do salonu siadając obok Hiszpana.
-Miałeś szykować gatki, a nie dalej oglądać mecz -
zaśmiałam lekko klepiąc go w brzuch.
-Już? - westchnął ściągając z siebie koszulkę i
ponownie wygodnie rozkładając się na kanapie.
-Ale ty jesteś... - westchnęłam podnosząc się miejsca
i udając się na górę.
Wróciłam po jakimś czasie w bikini i skierowałam się z
butelką wody, iPodem i dobrą książką do ogrodu. Rozłożyłam się na jednym z
leżaków i wetknęłam w uszy słuchawki. Słońce przyjemnie grzało moje plecy
podczas, gdy ja zagłębiałam się w lekturze. I wtedy? Nie spodziewałabym się
tego po nikim, a już tym bardziej po moim towarzyszu. Poczułam jak chłodna woda
oblewa moje wygrzane pośladki, a następnie przechodzi na plecy.
-Cesc! - zaśmiałam się chowając książkę w bezpieczne
miejsce pod leżakiem i to samo robiąc z iPodem. Podniosłam się i rzuciłam pędem
za chłopakiem, który uciekał teraz przede mną z wężem ogrodowym w ręku. Powinnam pamiętać, że dogonienie piłkarza
jest niemożliwe, jeśli on nie da Ci fory. Stąd też zanim Cesc zorientował się,
że go nie dogonię musiałam przebiec kilka solidnych kilometrów po moim ogrodzie
i zostać oblana sporą ilością wody.
Kiedy dobiegłam do niego stał i się śmiał po raz kolejny oblewając mnie
porcją orzeźwiającego strumienia wody.
-Nie daruje Ci tego - zaśmiałam się wykorzystując jego
chwilę nieuwagi i odwracając szlauch tak, że woda prysnęłam mu prosto w twarz.
-Taka sprytna jesteś? - zaśmiał się ponownie kierując
węża nad moją głowę, ja jednak skutecznie wtuliłam się w jego tors tak, że
lejąc wodę na mnie lał ją też na siebie. Pod wpływem śmiechu falowała zarówno
moja klatka piersiowa jak i jego, czułam wciąż wodę lejącą się gdzieś po moich
ramionach. Odsunęłam lekko głowę, by spojrzeć mu w oczy. Tliły się w nich znowu
iskierki, te same, których ostatnio brakowało. Wspięłam się na palce i pod
wpływem impulsu zrobiłam to - pocałowałam go. Spojrzał na mnie zdziwiony, po
chwili jednak zachłannie przyległ swoimi ustami do moich. Nie odepchnęłam go,
wręcz mu się oddałam. Oddałam się pod panowanie Cesca i jego ust. Wąż ogrodowy
wylądował na ziemi, co chwilę tryskając nową porcją wody w naszą stronę i
wywołując uśmiechy na naszych twarzach. Wskoczyłam mu w ramiona swoimi nogami
obejmując jego biodra.
-Spokojnie - zaśmiał się ponownie mnie całując i
niosąc na leżak ogrodowy. Wsunęłam swoją dłoń w jego włosy, a następnie
wtuliłam się w jego ramię. - Jesteś cała mokra.
-No patrz - teraz mu przerwałam lekko odsuwając go od
siebie. - Ktoś jeszcze nie dawno wylewał na mnie zawartość węża ogrodowego.
Nic nie odpowiedział tylko ponownie przyległ swoimi
ustami do moich. Chciałam czerpać z tych pocałunków jak najwięcej. Właśnie
nadszedł czas, w którym wariowałam bez Ibiego. Wystarczyło trochę słońca,
zimnego prysznicu i on. Tego dnia Cesc został już na noc. Nie chciałam go
nigdzie wypuścić, zdecydowanie dzisiaj moje serce biło w rytmie jego. A przecież Ibrahim siedzi w Gelsenkirchen i
jeśli ja nie zechcę to o niczym się nie dowie.
Leżałam już całkiem naga w sypialni na łóżku, Cesc
pochylał się nade mną i składał pieszczotliwe pocałunki na moim brzuchu i
dekolcie. Objęłam rękoma jego głowę mocniej przyciskając go do siebie. Już sam
jego dotyk wprawiał mnie w stan ekstazy, a co dopiero pocałunki lub coś
zdecydowanie bardziej zaciekłego. Coś do czego chyba oboje teraz zmierzaliśmy.
Podniósł wzrok spoglądając teraz w moje oczy, jego czekoladowe tęczówki
świdrowały mnie na wylot. Delikatnie we mnie wszedł rozpoczynając szukanie
rytmu mojego ciała. Było mi dobrze, zdecydowanie brakowało mi tej bliskości
drugiej osoby. Ibi przyzwyczaił mnie do tego, stało się to moją codziennością,
a teraz go nie było... Jego miejsce godnie zastępował Cesc. Było mi z nim
dobrze i nie kryłam tego. Mogłabym porównywać ten akt miłosny z tymi
wszystkimi, które przeżyłam z Afellayem, jednak nie miałoby to najmniejszego
sensu.
Wstałam rano zmęczona tymi wieloma godzinami
spędzonymi w łóżku ubiegłego popołudnia i wieczoru. Cesc jeszcze spał. Leniwie
podniosłam się łóżka i powędrowałam prosto do garderoby, z której wyciągnęłam
jedną z koszulek Ibiego, które pozostawił w Barcelonie. Naciągnęłam na siebie
bieliznę, a następnie ją. Kolejną
czynnością było sięgnęcie po laptopa i zajęcie swojego miejsca na łóżku, obok
śpiącego eks Kanoniera. Na pulpicie powitało mnie zdjęcie roześmianego Ibiego,
aby zaciszyć wyrzuty sumienia szybko zmieniłam tapetę. Włączyłam pocztę i
sprawdziłam skrzynkę. Cały dzień zaczął napawać mnie optymizmem, spojrzałam na
Fabregasa śpiącego z twarzą zwróconą w moją stronę. Niepewnie przeczesałam jego
włosy wzbudzając uśmiech również na jego twarzy. Złapał mnie za rękę i powoli
otworzył powieki.
-Nie śpisz? - mruknął zaspany.
-Nie - zaśmiałam się. - Ale Ty możesz jeszcze
spokojnie pospać.
Cesc zawiózł mnie do Shakiry samochodem Ibiego,
następnie udał się nim na trening. Umowa była krótka - gdyby któryś z chłopaków
pytał to sprawdzał ten samochód, bo chce go kupić. Po treningu przyjechali z
Pique do jego domu. Z Shaki właśnie kończyłyśmy plotki, kiedy wpadli do salonu
i zmęczeni opadli kanapę obok nas. Obie zaśmiałyśmy się, po czym blondynka
udała się do kuchni przygotować posiłek.
-Cesc? Nie zostaniesz zjeść? - w przedpokoju dopadł
nas głos Kolumbijki, chichocząc uciekłam przed dom, a stamtąd prosto do samochodu. Po dłuższej chwili
pojawił się też Katalończyk. Zaczął mi tłumaczyć, że musiał coś wymyślić, bo
ostatnio zwykł po treningu jeść obiad u Pique. Kiwnęłam tylko głową i zaśmiałam
się.
-To zajedźmy wziąć jakieś jedzenie na wynos - dodałam
po chwili. - Bo nie wiem jak Ty, ale ja nie mam ochoty gotować.
-Ja nie umiem - pochylił się i szepnął mi do ucha
jednocześnie lekko je muskając.
W domu podczas meczu zjedliśmy zamówioną chińszczyznę,
podczas gdy Cesc próbował mnie przytulić lub oderwać moją uwagę od meczu, ja z
uporem maniaka czekałam na moment, w którym Ibi wejdzie na boisko i czy w ogóle
wejdzie. Wszedł pod koniec meczu. Szczęśliwa jak małe dziecko nie odrywałam
wzorku od ekranu telewizora chcąc celebrować z nim ten sukces. Może faktycznie
lepiej będzie mu w Niemczech... Po około godzinie zadzwonił do mnie ciesząc się
ze swojego debiutu. Opowiadał mi o treningach i tym jak powitała go publika.
Cieszyłam się razem z nim jednocześnie dzieląc teraz chwilę z Cesciem. Leżałam
aktualnie w objęciach Katalończyka, który usiłował przerwać mi rozmowę z moim
narzeczonym. Kiedy tylko skończyłam rozmawiać rzuciłam się na niego zaczynając go
łaskotać. Chyba nie muszę mówić, gdzie doprowadziły nas te łaskotki…
Po około tygodniu byłam gotowa do wylotu do Ibiego. Cesc przyjechał do mnie
i uważnie obserwował co i w jakiej ilości pakuję do swojego bagażu. Obiecał mi,
że zawiezie mnie na lotnisko. Pojutrze on sam wyjeżdżał na zgrupowanie. Bilet
miałam zabukowany na popołudniowy lot. Wszystko tak wyliczyłam, że pod drzwiami
Ibiego powinnam się znaleźć, kiedy on już będzie w domu. Oczywiście moja wizyta
miała być całkowitą niespodzianką, dlatego adres wyciągnęłam od Alexisa podczas
ostatniego meczu Barcelony. Ibi nie przyleciał w niedzielę, tak jak obiecywał,
dlatego to ja postanowiłam go odwiedzić.
-Ej głowa do góry smutasie! – zaśmiałam się patrząc z dołu na Cesca
kontrolującego ilość koszulek, które pakowałam do walizki. – Niedługo wracam!
Widzimy się po zgrupowaniu.
-Jasne… - westchnął. – Tak Ci się tam spodoba, że już nie wrócisz.
Podniosłam się podchodząc bliżej niego i dając mu krótkiego całusa.
Motyle w moim brzuchu właśnie wybierały się na jakąś wędrówkę, a uśmiech
ponownie pojawiał się na twarzy. Delikatnie pogłaskałam wierzchem dłoni jego
twarz. Złapał moją rękę uważnie przyglądając się moim zielonym tęczówkom.
-Obiecuję ci, że wrócę. – szepnęłam. – Zostawiam Tinę u Isy… Muszę po
nią wrócić.
Wtuliłam się w jego tors. Umowa była prosta te całe ckliwe pożegnanie
miało nastąpić w domu, w zamkniętych 4 ścianach. Na lotnisku miał być zwykły
uścisk, żeby uniknąć paparazzi chodzących nieustannie od kilku dni za
Cesciem.
Ciągnął za sobą moją walizkę po lotnisku. Szłam lekko z tyłu i z boku.
Nie próbowałam nawet dotrzymać mu kroku. Zbliżając się do bramki wyciągnęłam
kartę pokładową z torebki. Zatrzymał się czekając na mnie. Na nos miał w
dalszym ciągu naciągnięte ciemne okulary.
-Zdjąłbyś je na chwilę – zaśmiałam się lądując w jego ramionach.
-Muszę się maskować – rzucił dość obojętnie przytulając mnie. – Głównie
dla Twojego dobra.
Odsuwając się od niego poczułam jego usta na moim policzku, złapałam
się dłonią tego miejsca, na którym przed chwilą spoczęły jego wargi, a
następnie oddaliłam się w stronę odprawy. Pospiesznym krokiem ruszyłam do
przodu w obawie, że Cesc mnie zatrzyma i zacznie zachowywać się jak podczas
mojej ostatniej wizyty na Camp Nou – ciąganie po jakichś korytarzach i
kradnięcie mi pocałunków, sama jestem w szoku, że nikt nic nie zauważył. Za kilka minut miałam oderwać się od
powierzchni ziemi i zostawić to wszystko za sobą na jakiś czas. Wylądowałam w
Dortumndzie o zaplanowanym czasie. Gdyby ten wylot nie był tak spontaniczną
decyzją zapewne umówiłabym się z Robertem na kawę, teraz jednak naglił mnie
czas. Pociągiem dojechałam do Gelsenkirchen. Stojąc pod drzwiami Ibrahima
czułam jak serce zaczyna mi walić, jakby miało wyskoczyć z mojej piersi.
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły, a w
nich o dziwo przywitała mnie…
-Dorien? – rzuciłam ledwo dosłyszalnie i poczułam jak szczęka opada mi
w dół na widok jej w samej koszuli Ibrahima, tej samej, którą spakowałam mu do
walizki.
-Cześć Monika – uśmiechnęła się do mnie otwierając szerzej drzwi i
zapraszając mnie do środka.
Na ciąg dalszy tej maskarady nie musiałam długo czekać. Tuż za nią
pojawił się za chwilę Ibrahim w samych bokserkach ze słowami:
-Kto przyszedł, ko…- zająkał się. – Monika…
I wtedy ruszyłam do przodu, by wymierzyć mu siarczysty policzek. Nie
ważne, że sama robiłam to samo z Cesciem, co on z niby swoją kuzynką. Liczyło
się teraz tylko to jak mnie bolało. A bolało naprawdę mocno. Czułam się jakby
ktoś złamał moje serce na pół i wydarł
mi tą jedną połówkę. Sama nie wiem, kiedy łzy zaczęły ciec z moich oczu. Wybiegłam na ruchliwą ulicę i zaczęłam łapać
taksówkę. Próbowałam się uspokoić , jednak łzy ciekły mi tak mocno, że nie
potrafiłam złapać nawet oddechu.
-Monika! – usłyszałam doskonale znajomy mi głos gdzieś za mną. Ibi
wybiegł z bloku w samych spodenkach i koszulce nałożonej na lewą stronę. - Poczekaj! Daj mi to wyjaśnić!
-Jak mogłeś?! – odwróciłam się do niego przodem patrząc na niego
zapłakanymi oczami. – Przyleciałam, żeby zrobić Ci niespodziankę. Ładna mi
niespodzianka…
-Co Ty robisz? Chodź tu – wyciągnął do mnie rękę.
-Wracam pierwszym samolotem do domu – bąknęłam wsiadając do taksówki,
która właśnie podjechała.
W Barcelonie wylądowałam w środku nocy. Na szczęście dostałam jeszcze
bilet na ten lot. Ledwo dojechałam do domu ze łzami w oczach zostawiłam walizkę
tuż przy wejściu sama pospiesznie zmierzając do sypialni. W dalszym ciągu po
moich policzkach ciekły mi łzy. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Czułam
się jak panna młoda, która tuż przed ślubem dowiaduje się prawdy o swoim
przyszłym mężu z tą różnicą, że nie miałam na sobie ani sukni ślubnej ani nie
mieliśmy ustalonej daty ślubu. Zwinęłam
się na łóżku i wyciągnęłam z kieszeni spodenek telefon. Bez wahania wykręciłam
numer Cesca, a ledwo usłyszałam jego głos zaczęłam płakać jeszcze mocniej.
-Cześć – powitał mnie roześmiany głos. – Rozumiem, że jesteś u Ibiego i
jesteś super szczęśliwa, ale jest środek nocy… Monika co jest?
-Jestem u siebie… W Barcelonie.. – starałam się mówić normalnie. –
Przyjedź tu proszę…
Cesc pojawił się w ciągu kilku minut. Zamknął za sobą dom , a następnie
mnie przytulił. Dość długo próbował mnie uspokoić na górze. W efekcie moja
rozpacz przemieniła się w rządzę jego. Nie protestował, już po jakimś czasie
się kochaliśmy. Nawet nie pytał o wiele… Po prostu był…
Rano obudziło mnie skrzypnięcie drzwi, wyciągnęłam rękę jednak Hiszpan,
wciąż leżał koło mnie. Wtuliłam się mocniej w jego tors, zapominając całkowicie
o tym, co mnie przebudziło.
-Monika – usłyszałam szept należący do Ibiego.
Poderwałam się jak oparzona ściągając przy tym kołdrę z Fabregasa, aby
móc samej szczelnie się nią okryć. I wtedy Ibrahim zrozumiał do czego doszło
między mną i Cesciem tej nocy. Zbiegł na dół, rzuciłam się po koszulę chłopaka
leżącą na podłodze. Narzuciłam na siebie ubranie i pobiegłam za nim,
jednocześnie budząc Cesca.
-Długo z nim sypiasz?! – wydarł się na mnie, kiedy ledwo zeszłam na
dół. – Popatrz na siebie! Jak Ty w ogóle wyglądasz?!
-Ibi…- zaczęłam spokojnie. – Też mnie zdradzałeś… Jak długo sypiałeś z
Dorien, która jest Twoją kuzynką.
-To nie moja kuzynka! – warczał na mnie niczym pies stróżujący. –Sypiam
z nią od kiedy poleciałem do Holandii po Euro. Chciałaś wiedzieć to wiesz!
Długo ją posuwasz?! – teraz głos Holendra był skierowany do Cesca schodzącego
po schodach.
Spojrzał na mnie, lekko kiwnęłam głową pozwalając mu powiedzieć wszystko, co tylko będzie chciał.
-Jakiś czas – bąknął. – Ibi, stary cenie Cię jako kumpla, ale….
-Ale przeleciałeś moją pannę! – dostrzegłam jak żyłka na jego skroni
ponownie zaczyna pulsować, chciałam podejść i go uspokoić. – Wynoś się! Oboje
się wynoście.
Pobiegłam na górę i zaczęłam do moich walizek wrzucać wszystkie ubrania
i inne moje rzeczy. W szafie natknęłam się na kilka koszulek Cesca, które
zdążył w niej zostawić, bez wahania one też wylądowały w mojej walizce. Kiedy
Cesc ściągał moje walizki do garażu, w którym stał jego samochód, ja podeszłam
do Ibiego. Moje oczy się zaszkliły, ale starając się powstrzymać łzy złapałam
jego dłoń, w której umieściłam pierścionek zaręczynowy. Właśnie zerwałam moje
zaręczyny z Ibim. Co miałam w zamian? Mogłam na poważnie spróbować z moim już
byłym przyjacielem. Całą drogę do domu
Cesca przepłakałam na przednim siedzeniu. A on? Pocieszał mnie, ale łatwo
pocieszać, jeśli nie zostawia się całych 4 lat związku za sobą…
Pomyślicie, że jestem niewierną idiotką. Niewierną? Być może… Idiotką?
Także możliwe. Jednak ja dzisiaj przyczynę tego co się wydarzyło znajduję w
nieustannych próbach naprawy związku. Wtedy zaczęło iskrzyć między mną i
Francesciem, wtedy Ibrahim znalazł sobie Dorien i wtedy to wszystko zaczęło się
psuć. A zaręczyny? Sama już nie wiem czy dla nas obojga miały jakiś sens. Być
może tylko wyciszenia poczucia winy….
__________________________________________________________________________-
Dobra jest tak: dzieje się mnóstwo, może trochę za dużo, ale wolałam to opisać w jednym rozdziale, bo przecież to docelowo opowiadanie o Ibim. Dzisiaj dodając znalazłam tyle błędów, mam nadzieję, że wszystkie poprawiłam, że przestał mi się podobać ten rozdział.
Mam nadzieję, że od kolejnego będzie już zdecydowanie ciekawiej i lepiej.
Ojej...ojej... (10 minut później) ... ojej.
OdpowiedzUsuńTo, że Monika i Cesc pod nieobecność Afellaya ten tego, to mnie nie dziwi. Spodziewałam się. Ale reszta? Ojej...
wow.... dzieje sie i to jak...
OdpowiedzUsuńtrafilam zupelnie przez przypadek, ale spodobalo mi sie:)
jak mozesz to informuj prosze o nowosciach:)
i zapraszam do mnie
karim-and-love-story.blogspot.com
O masakra, coś Ty narobiła??? Ale się afera zrobiła, i nie spodziewałam się, że to wszystko walnie w jednej części!.
OdpowiedzUsuńPatrząc chłodno i rozumowo, to wyszli na remis, Monika i Ibi...Powiem szczerze, nie bardzo podobało mi się, że Fabregas ciągle się kręci koło Moniki, a ona nie robi praktycznie nic, żeby jakoś go odsunąć. To raczej musiało się tak skończyć, że Ibi się dowiedział, ale że on też miał romans z tą swoją niby kuzynką...
Światopogląd mi się przez to zmienił...
: o Może być jeszcze ciekawiej? ; o O Boziu, wiedzialam, że tak będzie :DD
OdpowiedzUsuńAle że Ibi z Dorien?? No blaagam. Zastanawia mnie teraz jedno, co zrobi Monika...w sumie Cesc nie jest niczemu winny, on po prostu był, gdy ona tego potrzebowała. Ojejujeju, daaaj następny, jak najszybciej!! Pozdrawiam :* DONIUS. [bataille.bloog.pl]
nie bardzo wiem jak ująć w słowa te wszystkie uczucia które wbudził we mnie ten rodział... jestem w szoku, takiego rozwoju akcji sie nie spodziewałam. podejrzewałam, że coś międzi Moniką i Cescem sie wydarzy ale w życiu nie pomyślałabym że ona sie w to tak zaangażuje. Rozmawiać z narzeczonym leżąc w objęciach kochanka? Na prawdę musi byc bez skrupułów. No a Ibi... Po nim tez się tego raczej nie spodziewałam. Zawalili oboje, faktycznie związek sypał sie od dłuższego czasu, ale może, kiedyś, gdy zrozumieją swoje blędy, uda im się pogodzić, może do siebie wrócą? Trzymam za to kciuki.
OdpowiedzUsuńA co do mojego opowaidania, niestety raczej nie ma co liczyć na opis świętowania, musze troche przyśpieszyć bieg tej historii bo mam wrażenie że ciągnie się niemiłosiernie, a chciałabym już przejść do ważniejszej jej części ;)
to żeś pokręciła nooooo :C IBI JA CIE KOCHAM, MOGE BYĆ Z TOBĄ xDD
OdpowiedzUsuńtak serio, mają do siebie wrócić! Głupi Ibi, głupia Monika! :C
Oboje popełnili błąd i nie rozumiem, dlaczego Monika miała za złe Ibrahimowi, że ją zdradzał jak ona robiła to samo, do tego z kolegą z klubu i na odwrót. Dość dziwna sytuacja, która powinna wyjawić się wcześniej, bo Ibi też zachował się bezczelnie, jak mógł oświadczyć się jej, jak sypiał z Dorien..?
OdpowiedzUsuńMimo wszystko..No cóż nie myślałam, że dziewczyna wróci do Cesca, po ważnej rozmowie, gdzie przysięgli sobie, że będą przyjaciółmi.
Czekam na nexta i pozdrawiam ;**
O MÓJ BOŻE!! o jezusie navasie!!!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że predzej czy później Monika wyląduje w łóżku z cesciem - to było do przewidzenia... ale żeby Ibi i Dorien?! Tego się kompletnie nie spodziewałam!
łooo muszę ochłonąć bo zaczęłam się jak głupia śmiać ;D serio, ale sytuacja... łooooo!
pozdrawiam :*
Nowość u mnie na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com i na athletic-corazon.blogspot.com. Pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuńOh God... Ale namieszałaś, kobieto! Jakoś też przypuszczałam, że ostatecznie z Cesciem Monika w łóżku wyląduje. Ale Ibi? Z Dorien? Jej. Czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuń14 www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuń