piątek, 7 września 2012

17. "To co dajemy, to do nas wraca"


Isa wyprowadziła się do Busiego kilka dni temu. Cały skład wznowił treningi, a Ibrahim chodził poddenerwowany, bo cóż z tego, że nie zamierzał wybierać się nigdzie z Barcy skoro widocznie włodarze klubu ułożyli dla niego lepszy plan. Z powołania na mecz z Donieckiem cieszył się jak małe dziecko, a ja robiłam to razem z nim. Siłą zmusił mnie do wylotu z nim, jednak specjalnie nie protestowałam. Cieszyłam się tak naprawdę, że Dorien nagle znikła i liczę się ja. Zapadła się pod ziemię, a zachowanie Ibiego nie wskazywało na to, że w ogóle ktoś taki jak ona istniał. Jego gra też może nie była na najwyższym poziomie i pozostawiała trochę do życzenia, ale forma się zbliżała i już teraz pozwoliła na zdobycie gola w doliczonym czasie gry. Po tym meczu zapewne nie spodziewał się, że najbliższy mecz ligowy spędzi na trybunach, ba nawet nie na ławce. Pamiętam jak siedziałam obok niego. Nie mówił nic, a jego wzrok mówił jedno: był wściekły i zawiedziony jednocześnie. Miał zagrać następnego dnia  w Pucharze Gampera i stanowić jeden z filarów jutrzejszej drużyny jako jeden z nielicznych starszych i doświadczonych graczy. Widziałam rano jak powoli puszczają mu nerwy, chodził po domu co chwilę zapominając o czymś, trzaskając drzwiami lub krzycząc na mnie bez powodu. Znosiłam to dzielnie, bo wiedziałam, że dla niego to wielki dzień. Mimo, że Sergio nie grał, razem z Isą wybierałyśmy się na mecz i prezentację nowego gracza.

Siedziałyśmy na trybunie i obserwowałyśmy jedenastkę wychodzącą już na mecz. Ibrahim odwrócił się do nas przodem i lekko się uśmiechnął, pomachałam mu.
-Cześć! – usłyszałam dobrze znany mi głos, a następnie poczułam lekkie muśnięcie w policzek.  Spojrzałam na prawo, gdzie teraz do tej pory wolne siedzenie zajmował Cesc. Posłałam mu nieco wymuszony uśmiech. W zasadzie od  jego wyjazdu na wakacje nie widzieliśmy się, nie rozmawialiśmy, nawet nie wiedziałam co u niego. Zaczęłam mu się uważnie przyglądać jak gdybym chciała samym spojrzeniem na niego dowiedzieć się czy coś się u niego zmieniło. Nie uszło to uwadze Isy, która szturchnęła mnie w bok. Odwróciłam się niemal natychmiast posyłając jej groźne spojrzenie. Ona tylko pokręciła głową lekko uśmiechając się do samej siebie. Spojrzałam teraz na murawę, by odnaleźć wzrokiem Afellaya.
-Rozstałem się z Danielle – usłyszałam głos Katalończyka skierowany nie wprost do mnie. Zaczęłam żałować, że nie wiem, kto siedzi po jego drugiej stronie. Uniemożliwiało mi to zidentyfikowanie jego rozmówcy. – Monika? Mówię do Ciebie.
-Yyy… Co?! – otrząsnęłam się teraz spoglądając na niego. Nasze spojrzenia przerwał jednak Busi, który wparował na  trybuny próbując przecisnąć się do mojej przyjaciółki. Rozmowa utkwiła w martwym punkcie, a my oboje zamilkliśmy skupiając wzrok i uwagę na boisku, po którym biegali chłopcy w bordowo-granatowych trykotach. Niepewnie położyłam swoją dłoń na jego ściskając ją lekko. Chciałam być prawdziwą przyjaciółką taką, która wspomoże, kiedy tego potrzeba. A Cesc? Może nie sprawiał wrażenia osoby potrzebującej, ale na jego miejscu każdy potrzebowałby wsparcia. Żyłam zresztą zasadą, że to co dajemy to kiedyś do nas wraca.  Wiedziałam, że i on będzie na pewno nie raz miał okazję odwdzięczyć się tym samym. Poczułam ciepły i świdrujący wzrok na moim policzku, nie wiedziałam co zrobić. Chciałam odwzajemnić się miłym spojrzeniem, ale w tym momencie Ibrahim nie dość, że zachowywał się dość nerwowo na boisku, to co chwilę spoglądał na trybuny.
-Co z nim? – szepnęłam bardziej do Isy niż Cesca.
-Boi się – chłopak westchnął odwzajemniając teraz mój uścisk. – Dużo się mówi o tym, że Tello zabiera mu miejsce w składzie. Dlatego chce dać z siebie dzisiaj wszystko.
-Ceesc – jęknęłam w przerażeniu spoglądając teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu na bruneta.


W domu siedziałam równie pochmurna i przerażona jak Ibi. Nie mówił mi nic o swojej przyszłości w klubie. Być może nie chciał mnie martwić, ani siać niepotrzebnych plotek. Mimo to ostatnio panowała i tak nerwowa atmosfera.  Spoczęłam na kanapie z pilniczkiem w dłoni i zaczęłam piłować moje paznokcie u rąk, kiedy otworzyły się drzwi, a w nich pojawił się Alves i Sanchez z toną reklamówek o wiadomej zawartości. Ledwo ich ujrzałam pokręciłam lekko głową.
-Gdzie pan młody? – usłyszałam roześmiany głos Brazylijczyka.
-Na górze – westchnęłam niechętnie. – Ale nie wiem czy to dobry moment. Ibi trochę źle odbiera to niezdobycie Pucharu…
-Zaraz będzie to lepiej wspominał – teraz Alexis uważnie mi się przyglądał. – Nałóż coś ładnego, za chwilę zwali się tu pół składu Barcy.
Spojrzałam na nich pytająco, po czym wybrałam opcję jak najszybszego dostania się na górę. Może nie tylko po to, żeby się przebrać, ale raczej celem uprzedzenia Holendra o planach jego najlepszych kumpli z drużyny.

Razem z Ibim po dłuższym czasie zeszliśmy na dół po schodach. Pierwszą osobą jaką dostrzegłam był Gerrard. Stał niemal naprzeciwko schodów i machał mi ręką. Zatrzymałam się na chwilę i wspięłam lekko na palce celem zrównania się z uchem Ibrahima.
-Pójdę do Gerriego, dobrze? – uśmiechnęłam się delikatnie dotykając jego ramienia.
-Dobrze – uśmiechnął się całując mnie w policzek.
-Gdzie zgubiłeś przyszłą panią Pique? – uśmiechnęłam się do blondyna podchodząc bliżej.
-Koncert – jęknął zniechęcony. – A i mówiła, że ma jakąś sprawę do Ciebie. Odezwie się jak przyleci.
-Czyli kiedy to nastąpi? – westchnęłam poklepując go po ramieniu. – Pique wycierpisz się teraz z tą odległością, ale później pewnie będziesz jeszcze miał dosyć bycia razem na co dzień, dzień w dzień.
Zaśmiał się i przytulił mnie do swojego torsu.
-Już masz dość Ibiego? – usłyszałam na moim uchem, co wywołało i u mnie śmiech. Pokręciłam tylko głową, wciąż szczerząc się w uśmiechu. Obejrzałam się, jednak Ibrahim zniknął już z pola widzenia. Dostrzegłam natomiast osamotnionego Cesca, który chodził po domu i przyglądał się uważnie wszystkiemu, co stało na półkach, bądź wisiało na ścianach.
-Co z nim? – zmieniłam temat wskazując blondynowi jego przyjaciela.
-Nie wiesz? – spojrzał na mnie zdziwiony. – Nie, no to jak Cesc Ci nie powiedział to ja też Ci nic nie powiem.
-Pique! – naburmuszyłam się krzyżując  ręce na piersiach.  – Nie możesz mi powiedzieć? Przecież i tak wyznał mi dziś, że rozstał się z Danielle. O to chodzi, tak?
-Nie tylko – bąknął patrząc na mnie ze zdziwieniem. – Jeśli nic więcej Ci nie powiedział, to ja też nie powiem. Przyjaciela nie zdradzę. Sam Ci w końcu powie. Pogadaj z nim. Ja lecę poszukać Pedra.
Swój wzrok poniosłam za Katalończykiem, by  następnie do niego dołączyć. Stał trzymając w ręku ramkę ze zdjęciem moim i Ibiego z tegorocznych wakacji.
-Co jest? – szepnęłam kładąc swoją rękę na jego ramieniu.
-Powiedz mi, Monika – westchnął nawet nie oglądając się w moją stronę.  – Czemu zawsze jak poznam dziewczynę, z którą mógłbym spędzić całe życie wyprzedza mnie jakiś koleś?
-Nie mów mi, że Danielle wróciła do byłego męża – prychnęłam. – Zawsze mówiłam Ci, że…
-Tu nie chodzi o nią -  odwrócił się do mnie w dłoni wciąż ściskając ramkę.
Spojrzałam w jego brązowe tęczówki.  Jeszcze nie widziałam ich tak smutnych jak teraz. Rozłożyłam ramiona i lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź tu – westchnęłam, a ten momentalnie wpadł w moje ramiona tuląc się do mojej piersi. – Nie mów, że tak jest zawsze, bo na pewno nie raz poznałeś wspaniałą dziewczynę i jeszcze nie raz poznasz.
Pogłaskałam go delikatnie po głowie spoglądając jednocześnie do przodu. Widok miałam idealny – na ogrodowe leżaki i Ibrahima stojącego obok nich i uważnie przyglądającego się mi i Fabregasowi.  Uśmiechnęłam się lekko do niego, odwzajemnił mój gest, po czym wrócił do rozmowy z Alexisem.
-Będzie dobrze – szepnęłam i następnie poczułam jak po dłuższej chwili odsuwa się ode mnie i wyciąga z kieszeni swój telefon, który uprzednio zawibrował.
-Alex – westchnął podnosząc telefon lekko do góry. – Muszę wyjść po niego.
Kiwnęłam głową uśmiechając się do niego. Kiedy tylko się oddalił skierowałam się w stronę Ibrahima. Od razu na powitanie objął mnie ramieniem i nie przerywając rozmowy z chłopakami pocałował w skroń.  Właśnie Rafinha opowiadał jakąś anegdotkę rodem z Barcy B, kiedy Ibi zwrócił swoją twarz do mnie.
-Co chciał? – spojrzał na mnie badawczym wzrokiem odgarniając mi z twarzy kosmki włosów. Doskonale wiedziałam o kogo pyta, w tych kwestiach rozumieliśmy się bez słowa. Też musiał zauważyć, że coś  jest nie tak.
-Chodziło o Danielle – skłamałam, wiedząc, że chłopak przecież nie ją miał na myśli, Ibi natomiast upił łyk piwa. – Rozstali się…
Starałam się szeptać, jednak na podsłuchującego Thiago nie ma mocnych.
-Zerwał  z nią?! – Thiago zrobił wielkie oczy.
-Nie Twój interes – burknęłam. – Podsłuchałeś, to zdobywaj sobie dalej sam dalsze informacje.  Ja Ci nie powiem, zapomnij. Cesc to mój kumpel.
Poczułam jak Ibrahim mocniej mnie do siebie przytula jednocześnie nic nie mówiąc. Wyjęłam z jego dłoni butelkę z trunkiem i wzięłam solidnego łyka oddając mu ją z powrotem. Rafa powrócił do swoich opowiadań, a Thiago w dalszym ciągu badawczo mi się przyglądał. Wtuliłam się w tors Ibrahima, jednocześnie zmuszając go do zajęcia siedzącego miejsca. Na szczęście za nami stał wolny leżak, nie musieliśmy nawet opuszczać jego towarzystwa.  Czułam się podle: Ibi nie wiedział o niczym między mną a Cesciem, który  zrezygnował z  Danielle, a ja? Przyjęłam oświadczyny, niedługo zostanę panią Afellay to właśnie o tym powinnam myśleć. Pech chciał, że nie mogłam. I o tyle o ile Ibi był w pobliżu to wszystko było okej. Bałam się jedynie, że jeśli w pobliżu zabraknie go to zgłupieję jak w trakcie tego całego Euro.
-Może idź się połóż? – usłyszałam spokojny szept tuż nad moim uchem, jednak tylko przecząco pokręciłam głową. Nie byłam przecież zmęczona, musiałam tylko znaleźć siłę… Tą psychiczną, a następnie wszystko wyjaśnić.

Pique znalazłam jeszcze w naszej podziemnej spiżarni, w której trzymaliśmy wino. Musiałam przygwoździć go do ściany, żeby dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi.
-Do jasnej cholery Gerrad !– zaczęłam zamykając za sobą drzwi i sprawiając, że ten podskoczył jak oparzony.
- Ej chciałem tylko jedna butelkę – podniósł do góry dłonie w  jednej dzierżąc butelkę czerwonego napoju. Dostrzegłam jego rozweselone oczy i w duchu przeprosiłam go za to, że tego wieczora będzie łatwym celem do zdobycia jakichkolwiek informacji.
-Powiesz mi o co chodzi z Fabregasem? – warknęłam lekko spuszczając z tonu, jednak widząc jego nieporadną minę musiałam po chwili dodać groźbę alkoholową. – Jak powiesz butelka jest Twoja, jak nie złość Ibiego jak będzie szukał swojego ulubionego wina rocznik ’86.
Ten najpierw spojrzał na butelkę , a potem na mnie.
-Kurczę dobra jesteś – westchnął przysiadając na ziemi i opierając się o zimną ścianę.
-Wiem, gdzie trzymamy jakie wino – wyciągnęłam język, by za chwilę go schować. – To jak z tym Cesciem? Czemu majaczy mi o jakichś dziewczynach, na które się spóźnia? Że niby ktoś mu je odbija…
-Monika nie widzisz tego? – Pique przerwał, bo właśnie włączyła mu się pijacka czkawka. – Czekaj… Otworzę i się napiję, ok? – kiwnęłam tylko głową, wciąż uważnie mu się przyglądając. – Nie widzisz tego prawda? Podobasz mu się. On się w Tobie systematycznie zadurzał od dłuższego czasu.
-Przestań – prychnęłam lekko się śmiejąc. – Czas przeszły…
-Jestem niemal pewny, że aktualnie Cię kocha – przerwał mi upijając następnie kolejny łyk wina. – Oczywiście nie jak siostrę, czy przyjaciółkę, ale jak potencjalną kandydatkę na dziewczynę.
Po tych słowach podsunęłam się do obrońcy wyciągając z  jego ręki szkło i upijając kilka solidnych łyków. Musiałam skończyć tą szopkę dzisiaj raz na zawsze. Podniosłam się z podłogi uprzednio oddając napój chłopakowi, po czym skierowałam się na powierzchnię ziemi do bawiącej się reszty.
-Nie zrób nic głupiego! – usłyszałam za sobą głos Pique, który sprawił tylko, że uśmiechnęłam się pod nosem.


Fabregas na boku domu bawił się z Tiną.  Zataczający się lekko na boki rzucał suczce patyk, a ta z radością przynosiła mu kijek. Obok niego nie było już widać Songa, musiał zostawić go gdzieś pod opieką chłopców z drużyny. Podeszłam bliżej niego, w efekcie Tina skoczyła na mnie z radością chcąc się powitać, a on przerażony uważnie na mnie spojrzał. Złapałam go za ramię odciągając jeszcze bardziej na bok, nie chciałam, żeby ktokolwiek był świadkiem naszej rozmowy. Chłopak ostatni raz rzucił psu zabawkę, po czym posłusznie ruszył ze mną. Usiadłam w najdalej położonym zakątku ogrodu na lekko wilgotnej trawie, Cesc poszedł w moje ślady, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Chyba musimy porozmawiać – westchnęłam ciężko, kiedy już siedział na tyle blisko, że złapał mnie za obie dłonie.
-Owszem – zaseplenił, wciąż uważnie spoglądając mi w oczy i jednocześnie zmuszając mnie do tej samej czynności względem niego.
-Kocham Ibiego – zaczęłam ni z tego ni z owego. – I dobrze wiesz, że od zawsze chcę sobie ułożyć z nim życie. Lubię Cię, naprawdę. Czasem zastanawiam się nad tym, że może trochę za bardzo.
I znowu dziwne kłucie w sercu. Wszystko wtedy wydarzyło się tak szybko, zrobiłam przerwę skupiając się na bólu, a on podsunął swoją twarz bliżej mojej wpychając mi tym samym swój język do gardła. Moje dłonie powędrowały na jego szyję, natomiast  jego na moje biodra. Utkwiliśmy w jakimś długim i niezdefiniowanym pocałunku. I wtedy przypomniałam sobie o Ibrahimie siedzącym zaledwie parę metrów dalej. Odskoczyłam jak oparzona uważnie się oglądając, czy aby na pewno nikt nas nie śledzi.
-Pamiętaj ja mam Ibrahima – rzuciłam ostrzegawczo podnosząc się i odchodząc do domu.  Mimo moich dobrych intencji z tej rozmowy nie wyszło nic dobrego. 

__________________________________________________________________________________

Proszę bardzo. Świeżo po napisaniu rozdział mi się podobał, teraz już mniej. Ale powoli zbliżamy się do małego zawirowania. Miłej lektury życzę.
Pozdrawiam.

12 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    Chyba nie tak Monika chciała przeprowadzić tę rozmowę :P No...wyszło jej zupełnie co innego. Taki namiętny pocałunek to trochę będzie jej siedział w głowie.
    Mówisz, żeby zwracać uwagę na szczegóły o dzisiaj proponuję postać Thiago :) Pojawia się drugi raz i sądzę, że coś namiesza. Nie wiem co, gdzie, jak i kiedy, ale Thiago namiesza :D
    Mam nadzieję, że długo nie będziemy musiały czekać na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. , że Fabregas kiedys zerwie z Danielle xD ehh, mam nadzieje, że Monika nie zrobi niczego głupiego i nie zostawi Afellaya! bądź co gorsza Cesc wygada się Ibrahimowi!
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. A teraz pytanie. Jakie zawirowanie myślisz przeprowadzić, bo już to, co się dzieje, podpada pod miano "sporego zawirowania"...Aż boję się poznać odpowiedź. Czy Ibi widział to wpychanie języka do gardła? Fuj, co za drastyczne określenie, nie wiedziałam, że pocałunek z Fabregasem będzie aż tak drastyczny:DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. o jaaa! wiedziałam, że tak będzie :D hahahaha :D nie no nie podoba mi się to, że Monika zdradzi Ibiego czy coś, bo pewnie do tego nie dojdzie tak czy siak (choć chciałabym!) ale myślę, że Cesc wywinie jakiś numer. Nie wiem może wyzna Ibiemu że kocha Monikę? Rozwiej wszelkie moje wątplwiości i dodaj nowość! ;-)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. : oo

    Kocham cię i to opowiadanie! Nie wiem nawet czy zdajesz sobie sprawę jak wielu dostarczasz emocji!
    Wygląda na to, że Monika kocha dwóch facetów jednocześnie. Ale może być tylko z jednym. Pytanie, z którym? Z jednej strony przykładny Ibi ( którego humorki średnio mi się podobają), który jej się oświadczył, to znaczy, że ma konkretne plany. Z drugiej zaś Cesc, pociągający wciąż mimo 'czasów przeszłych'. Co się stanie dalej? Korci mnie, ty intrygujesz. Nie mogę doczekać się następnego!

    Pozdrawiam ciepło. DONIUS. [bataille.bloog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać że coś ją ciągnie do Fabsa, ale póki co uczucie do Ibiego jest nadal silniejsze. Szkoda mi Cesca, widać że go to męczy i cierpi przez to. Czuje, że nie odpuści i może jeszcze sporo namieszać między Moniką a Ibim ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. nowość na www.bataille.bloog.pl Zapraszam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No nieeeeee, jak ona mogła pocałować po raz kolejny Fabregasa. A co jakbyy Ibi to widział? Nie byłoby dobrze i mam nadzieję, że nie widział. Monika, powinna poważnie zastanowić się nad swoimi uczuciami, a nie że zwodzi obu ;d Jestem ciekawa jak dalej rozwiniesz tę akcję, ale nie chcę żeby Monika rozstawała się z Ibrahimem ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Od początku wiedziałam, że Fabs nie będzie chciał traktować Moniki jak przyjaciółki. Teraz zerwał z Danielą i zapewne będzie dążył do związku z nią. Mam nadzieję, że Polka jednak nie popełni żadnego błędu, tylko cały czas będzie blisko Ibrahima, który jej potrzebuje!
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. To się porobiło. Ciekawe czy Ibi tego nie widział przypadkiem. Lepiej niech Monika trzyma się jednego, bo ciągnięcie na dwa fronty nie wyjdzie jej na dobre... Mam nadzieję, że kolejny dodasz szybiutko! Także weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję za twój komentarz i oczywiście będę cię informować o nowościach. Ciekawy ten rozdział. Monika to dla nich taka dobra duszyczka i wcale się nie dziwię, że Fabregas coś do niej czuje. A ten pocałunek... Oj, wyczuwam niezłe zamieszanie skoro Ibi siedział tak niedaleko. Szkoda byłoby aby jednak doszło między nimi do nieporozumień. Wyczekuję na kolejny rozdział, bo bardzo polubiłam to opowiadanie!

    metrydwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafiłam tu przypadkiem ale zostanę niewątpliwie na dłużej . Wszystkie poprzednie odcinki nadrobiłam w kilka godzin i to z zapartym tchem , a teraz czekam na każdy nowy . Kilka historii w podobnym klimacie już czytałam ale twoje jest naprawdę wciągające i nawet łapię się na tym , że zaczynam utożsamiać się z bohaterami :) Jesteś moją inspiracją :)
    ______________________________________________________________________
    tu-vivi-nell-aria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń