Isa wyprowadziła się do Busiego kilka
dni temu. Cały skład wznowił treningi, a Ibrahim chodził poddenerwowany, bo cóż
z tego, że nie zamierzał wybierać się nigdzie z Barcy skoro widocznie włodarze
klubu ułożyli dla niego lepszy plan. Z powołania na mecz z Donieckiem cieszył
się jak małe dziecko, a ja robiłam to razem z nim. Siłą zmusił mnie do wylotu z
nim, jednak specjalnie nie protestowałam. Cieszyłam się tak naprawdę, że Dorien
nagle znikła i liczę się ja. Zapadła się pod ziemię, a zachowanie Ibiego nie
wskazywało na to, że w ogóle ktoś taki jak ona istniał. Jego gra też może nie
była na najwyższym poziomie i pozostawiała trochę do życzenia, ale forma się
zbliżała i już teraz pozwoliła na zdobycie gola w doliczonym czasie gry. Po tym
meczu zapewne nie spodziewał się, że najbliższy mecz ligowy spędzi na trybunach,
ba nawet nie na ławce. Pamiętam jak siedziałam obok niego. Nie mówił nic, a
jego wzrok mówił jedno: był wściekły i zawiedziony jednocześnie. Miał zagrać
następnego dnia w Pucharze Gampera i
stanowić jeden z filarów jutrzejszej drużyny jako jeden z nielicznych starszych
i doświadczonych graczy. Widziałam rano jak powoli puszczają mu nerwy, chodził
po domu co chwilę zapominając o czymś, trzaskając drzwiami lub krzycząc na mnie
bez powodu. Znosiłam to dzielnie, bo wiedziałam, że dla niego to wielki dzień.
Mimo, że Sergio nie grał, razem z Isą wybierałyśmy się na mecz i prezentację
nowego gracza.
Siedziałyśmy na trybunie i
obserwowałyśmy jedenastkę wychodzącą już na mecz. Ibrahim odwrócił się do nas
przodem i lekko się uśmiechnął, pomachałam mu.
-Cześć! – usłyszałam dobrze znany mi
głos, a następnie poczułam lekkie muśnięcie w policzek. Spojrzałam na prawo, gdzie teraz do tej pory
wolne siedzenie zajmował Cesc. Posłałam mu nieco wymuszony uśmiech. W zasadzie
od jego wyjazdu na wakacje nie
widzieliśmy się, nie rozmawialiśmy, nawet nie wiedziałam co u niego. Zaczęłam
mu się uważnie przyglądać jak gdybym chciała samym spojrzeniem na niego
dowiedzieć się czy coś się u niego zmieniło. Nie uszło to uwadze Isy, która
szturchnęła mnie w bok. Odwróciłam się niemal natychmiast posyłając jej groźne
spojrzenie. Ona tylko pokręciła głową lekko uśmiechając się do samej siebie.
Spojrzałam teraz na murawę, by odnaleźć wzrokiem Afellaya.
-Rozstałem się z Danielle – usłyszałam
głos Katalończyka skierowany nie wprost do mnie. Zaczęłam żałować, że nie wiem,
kto siedzi po jego drugiej stronie. Uniemożliwiało mi to zidentyfikowanie jego
rozmówcy. – Monika? Mówię do Ciebie.
-Yyy… Co?! – otrząsnęłam się teraz
spoglądając na niego. Nasze spojrzenia przerwał jednak Busi, który wparował
na trybuny próbując przecisnąć się do
mojej przyjaciółki. Rozmowa utkwiła w martwym punkcie, a my oboje zamilkliśmy
skupiając wzrok i uwagę na boisku, po którym biegali chłopcy w bordowo-granatowych
trykotach. Niepewnie położyłam swoją dłoń na jego ściskając ją lekko. Chciałam
być prawdziwą przyjaciółką taką, która wspomoże, kiedy tego potrzeba. A Cesc?
Może nie sprawiał wrażenia osoby potrzebującej, ale na jego miejscu każdy
potrzebowałby wsparcia. Żyłam zresztą zasadą, że to co dajemy to kiedyś do nas
wraca. Wiedziałam, że i on będzie na
pewno nie raz miał okazję odwdzięczyć się tym samym. Poczułam ciepły i
świdrujący wzrok na moim policzku, nie wiedziałam co zrobić. Chciałam
odwzajemnić się miłym spojrzeniem, ale w tym momencie Ibrahim nie dość, że
zachowywał się dość nerwowo na boisku, to co chwilę spoglądał na trybuny.
-Co z nim? – szepnęłam bardziej do Isy
niż Cesca.
-Boi się – chłopak westchnął
odwzajemniając teraz mój uścisk. – Dużo się mówi o tym, że Tello zabiera mu
miejsce w składzie. Dlatego chce dać z siebie dzisiaj wszystko.
-Ceesc – jęknęłam w przerażeniu
spoglądając teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu na bruneta.
W domu siedziałam równie pochmurna i
przerażona jak Ibi. Nie mówił mi nic o swojej przyszłości w klubie. Być może
nie chciał mnie martwić, ani siać niepotrzebnych plotek. Mimo to ostatnio
panowała i tak nerwowa atmosfera. Spoczęłam na kanapie z pilniczkiem w dłoni i
zaczęłam piłować moje paznokcie u rąk, kiedy otworzyły się drzwi, a w nich
pojawił się Alves i Sanchez z toną reklamówek o wiadomej zawartości. Ledwo ich
ujrzałam pokręciłam lekko głową.
-Gdzie pan młody? – usłyszałam
roześmiany głos Brazylijczyka.
-Na górze – westchnęłam niechętnie. –
Ale nie wiem czy to dobry moment. Ibi trochę źle odbiera to niezdobycie
Pucharu…
-Zaraz będzie to lepiej wspominał –
teraz Alexis uważnie mi się przyglądał. – Nałóż coś ładnego, za chwilę zwali
się tu pół składu Barcy.
Spojrzałam na nich pytająco, po czym
wybrałam opcję jak najszybszego dostania się na górę. Może nie tylko po to,
żeby się przebrać, ale raczej celem uprzedzenia Holendra o planach jego
najlepszych kumpli z drużyny.
Razem z Ibim po dłuższym czasie zeszliśmy
na dół po schodach. Pierwszą osobą jaką dostrzegłam był Gerrard. Stał niemal
naprzeciwko schodów i machał mi ręką. Zatrzymałam się na chwilę i wspięłam
lekko na palce celem zrównania się z uchem Ibrahima.
-Pójdę do Gerriego, dobrze? –
uśmiechnęłam się delikatnie dotykając jego ramienia.
-Dobrze – uśmiechnął się całując mnie w
policzek.
-Gdzie zgubiłeś przyszłą panią Pique? –
uśmiechnęłam się do blondyna podchodząc bliżej.
-Koncert – jęknął zniechęcony. – A i
mówiła, że ma jakąś sprawę do Ciebie. Odezwie się jak przyleci.
-Czyli kiedy to nastąpi? – westchnęłam
poklepując go po ramieniu. – Pique wycierpisz się teraz z tą odległością, ale
później pewnie będziesz jeszcze miał dosyć bycia razem na co dzień, dzień w
dzień.
Zaśmiał się i przytulił mnie do swojego
torsu.
-Już masz dość Ibiego? – usłyszałam na
moim uchem, co wywołało i u mnie śmiech. Pokręciłam tylko głową, wciąż
szczerząc się w uśmiechu. Obejrzałam się, jednak Ibrahim zniknął już z pola
widzenia. Dostrzegłam natomiast osamotnionego Cesca, który chodził po domu i
przyglądał się uważnie wszystkiemu, co stało na półkach, bądź wisiało na
ścianach.
-Co z nim? – zmieniłam temat wskazując
blondynowi jego przyjaciela.
-Nie wiesz? – spojrzał na mnie
zdziwiony. – Nie, no to jak Cesc Ci nie powiedział to ja też Ci nic nie powiem.
-Pique! – naburmuszyłam się krzyżując ręce na piersiach. – Nie możesz mi powiedzieć? Przecież i tak
wyznał mi dziś, że rozstał się z Danielle. O to chodzi, tak?
-Nie tylko – bąknął patrząc na mnie ze
zdziwieniem. – Jeśli nic więcej Ci nie powiedział, to ja też nie powiem.
Przyjaciela nie zdradzę. Sam Ci w końcu powie. Pogadaj z nim. Ja lecę poszukać
Pedra.
Swój wzrok poniosłam za Katalończykiem,
by następnie do niego dołączyć. Stał
trzymając w ręku ramkę ze zdjęciem moim i Ibiego z tegorocznych wakacji.
-Co jest? – szepnęłam kładąc swoją rękę
na jego ramieniu.
-Powiedz mi, Monika – westchnął nawet
nie oglądając się w moją stronę. – Czemu
zawsze jak poznam dziewczynę, z którą mógłbym spędzić całe życie wyprzedza mnie
jakiś koleś?
-Nie mów mi, że Danielle wróciła do
byłego męża – prychnęłam. – Zawsze mówiłam Ci, że…
-Tu nie chodzi o nią - odwrócił się do mnie w dłoni wciąż ściskając
ramkę.
Spojrzałam w jego brązowe
tęczówki. Jeszcze nie widziałam ich tak smutnych
jak teraz. Rozłożyłam ramiona i lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź tu – westchnęłam, a ten
momentalnie wpadł w moje ramiona tuląc się do mojej piersi. – Nie mów, że tak
jest zawsze, bo na pewno nie raz poznałeś wspaniałą dziewczynę i jeszcze nie
raz poznasz.
Pogłaskałam go delikatnie po głowie
spoglądając jednocześnie do przodu. Widok miałam idealny – na ogrodowe leżaki i
Ibrahima stojącego obok nich i uważnie przyglądającego się mi i Fabregasowi. Uśmiechnęłam się lekko do niego, odwzajemnił
mój gest, po czym wrócił do rozmowy z Alexisem.
-Będzie dobrze – szepnęłam i następnie
poczułam jak po dłuższej chwili odsuwa się ode mnie i wyciąga z kieszeni swój
telefon, który uprzednio zawibrował.
-Alex – westchnął podnosząc telefon
lekko do góry. – Muszę wyjść po niego.
Kiwnęłam głową uśmiechając się do
niego. Kiedy tylko się oddalił skierowałam się w stronę Ibrahima. Od razu na
powitanie objął mnie ramieniem i nie przerywając rozmowy z chłopakami pocałował
w skroń. Właśnie Rafinha opowiadał jakąś
anegdotkę rodem z Barcy B, kiedy Ibi zwrócił swoją twarz do mnie.
-Co chciał? – spojrzał na mnie
badawczym wzrokiem odgarniając mi z twarzy kosmki włosów. Doskonale wiedziałam
o kogo pyta, w tych kwestiach rozumieliśmy się bez słowa. Też musiał zauważyć,
że coś jest nie tak.
-Chodziło o Danielle – skłamałam,
wiedząc, że chłopak przecież nie ją miał na myśli, Ibi natomiast upił łyk piwa.
– Rozstali się…
Starałam się szeptać, jednak na
podsłuchującego Thiago nie ma mocnych.
-Zerwał
z nią?! – Thiago zrobił wielkie oczy.
-Nie Twój interes – burknęłam. –
Podsłuchałeś, to zdobywaj sobie dalej sam dalsze informacje. Ja Ci nie powiem, zapomnij. Cesc to mój
kumpel.
Poczułam jak Ibrahim mocniej mnie do
siebie przytula jednocześnie nic nie mówiąc. Wyjęłam z jego dłoni butelkę z
trunkiem i wzięłam solidnego łyka oddając mu ją z powrotem. Rafa powrócił do
swoich opowiadań, a Thiago w dalszym ciągu badawczo mi się przyglądał. Wtuliłam
się w tors Ibrahima, jednocześnie zmuszając go do zajęcia siedzącego miejsca.
Na szczęście za nami stał wolny leżak, nie musieliśmy nawet opuszczać jego
towarzystwa. Czułam się podle: Ibi nie
wiedział o niczym między mną a Cesciem, który
zrezygnował z Danielle, a ja?
Przyjęłam oświadczyny, niedługo zostanę panią Afellay to właśnie o tym powinnam
myśleć. Pech chciał, że nie mogłam. I o tyle o ile Ibi był w pobliżu to
wszystko było okej. Bałam się jedynie, że jeśli w pobliżu zabraknie go to
zgłupieję jak w trakcie tego całego Euro.
-Może idź się połóż? – usłyszałam spokojny
szept tuż nad moim uchem, jednak tylko przecząco pokręciłam głową. Nie byłam
przecież zmęczona, musiałam tylko znaleźć siłę… Tą psychiczną, a następnie wszystko wyjaśnić.
Pique znalazłam jeszcze w naszej
podziemnej spiżarni, w której trzymaliśmy wino. Musiałam przygwoździć go do ściany,
żeby dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi.
-Do jasnej cholery Gerrad !– zaczęłam
zamykając za sobą drzwi i sprawiając, że ten podskoczył jak oparzony.
- Ej chciałem tylko jedna butelkę –
podniósł do góry dłonie w jednej
dzierżąc butelkę czerwonego napoju. Dostrzegłam jego rozweselone oczy i w duchu
przeprosiłam go za to, że tego wieczora będzie łatwym celem do zdobycia
jakichkolwiek informacji.
-Powiesz mi o co chodzi z Fabregasem? –
warknęłam lekko spuszczając z tonu, jednak widząc jego nieporadną minę musiałam
po chwili dodać groźbę alkoholową. – Jak powiesz butelka jest Twoja, jak nie
złość Ibiego jak będzie szukał swojego ulubionego wina rocznik ’86.
Ten najpierw spojrzał na butelkę , a
potem na mnie.
-Kurczę dobra jesteś – westchnął
przysiadając na ziemi i opierając się o zimną ścianę.
-Wiem, gdzie trzymamy jakie wino –
wyciągnęłam język, by za chwilę go schować. – To jak z tym Cesciem? Czemu
majaczy mi o jakichś dziewczynach, na które się spóźnia? Że niby ktoś mu je
odbija…
-Monika nie widzisz tego? – Pique
przerwał, bo właśnie włączyła mu się pijacka czkawka. – Czekaj… Otworzę i się
napiję, ok? – kiwnęłam tylko głową, wciąż uważnie mu się przyglądając. – Nie
widzisz tego prawda? Podobasz mu się. On się w Tobie systematycznie zadurzał od
dłuższego czasu.
-Przestań – prychnęłam lekko się
śmiejąc. – Czas przeszły…
-Jestem niemal pewny, że aktualnie Cię
kocha – przerwał mi upijając następnie kolejny łyk wina. – Oczywiście nie jak
siostrę, czy przyjaciółkę, ale jak potencjalną kandydatkę na dziewczynę.
Po tych słowach podsunęłam się do
obrońcy wyciągając z jego ręki szkło i
upijając kilka solidnych łyków. Musiałam skończyć tą szopkę dzisiaj raz na
zawsze. Podniosłam się z podłogi uprzednio oddając napój chłopakowi, po czym
skierowałam się na powierzchnię ziemi do bawiącej się reszty.
-Nie zrób nic głupiego! – usłyszałam za
sobą głos Pique, który sprawił tylko, że uśmiechnęłam się pod nosem.
Fabregas na boku domu bawił się z
Tiną. Zataczający się lekko na boki
rzucał suczce patyk, a ta z radością przynosiła mu kijek. Obok niego nie było
już widać Songa, musiał zostawić go gdzieś pod opieką chłopców z drużyny.
Podeszłam bliżej niego, w efekcie Tina skoczyła na mnie z radością chcąc się
powitać, a on przerażony uważnie na mnie spojrzał. Złapałam go za ramię
odciągając jeszcze bardziej na bok, nie chciałam, żeby ktokolwiek był świadkiem
naszej rozmowy. Chłopak ostatni raz rzucił psu zabawkę, po czym posłusznie
ruszył ze mną. Usiadłam w najdalej położonym zakątku ogrodu na lekko wilgotnej
trawie, Cesc poszedł w moje ślady, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Chyba musimy porozmawiać – westchnęłam
ciężko, kiedy już siedział na tyle blisko, że złapał mnie za obie dłonie.
-Owszem – zaseplenił, wciąż uważnie
spoglądając mi w oczy i jednocześnie zmuszając mnie do tej samej czynności
względem niego.
-Kocham Ibiego – zaczęłam ni z tego ni
z owego. – I dobrze wiesz, że od zawsze chcę sobie ułożyć z nim życie. Lubię
Cię, naprawdę. Czasem zastanawiam się nad tym, że może trochę za bardzo.
I znowu dziwne kłucie w sercu. Wszystko
wtedy wydarzyło się tak szybko, zrobiłam przerwę skupiając się na bólu, a on podsunął swoją twarz bliżej mojej wpychając mi tym samym swój język do gardła.
Moje dłonie powędrowały na jego szyję, natomiast jego na moje biodra. Utkwiliśmy w jakimś
długim i niezdefiniowanym pocałunku. I wtedy przypomniałam sobie o Ibrahimie
siedzącym zaledwie parę metrów dalej. Odskoczyłam jak oparzona uważnie się oglądając,
czy aby na pewno nikt nas nie śledzi.
-Pamiętaj ja mam Ibrahima – rzuciłam
ostrzegawczo podnosząc się i odchodząc do domu. Mimo moich dobrych intencji z tej rozmowy nie
wyszło nic dobrego.
__________________________________________________________________________________
Proszę bardzo. Świeżo po napisaniu rozdział mi się podobał, teraz już mniej. Ale powoli zbliżamy się do małego zawirowania. Miłej lektury życzę.
Pozdrawiam.
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńChyba nie tak Monika chciała przeprowadzić tę rozmowę :P No...wyszło jej zupełnie co innego. Taki namiętny pocałunek to trochę będzie jej siedział w głowie.
Mówisz, żeby zwracać uwagę na szczegóły o dzisiaj proponuję postać Thiago :) Pojawia się drugi raz i sądzę, że coś namiesza. Nie wiem co, gdzie, jak i kiedy, ale Thiago namiesza :D
Mam nadzieję, że długo nie będziemy musiały czekać na kolejny rozdział ;)
, że Fabregas kiedys zerwie z Danielle xD ehh, mam nadzieje, że Monika nie zrobi niczego głupiego i nie zostawi Afellaya! bądź co gorsza Cesc wygada się Ibrahimowi!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość ^^
A teraz pytanie. Jakie zawirowanie myślisz przeprowadzić, bo już to, co się dzieje, podpada pod miano "sporego zawirowania"...Aż boję się poznać odpowiedź. Czy Ibi widział to wpychanie języka do gardła? Fuj, co za drastyczne określenie, nie wiedziałam, że pocałunek z Fabregasem będzie aż tak drastyczny:DDD
OdpowiedzUsuńo jaaa! wiedziałam, że tak będzie :D hahahaha :D nie no nie podoba mi się to, że Monika zdradzi Ibiego czy coś, bo pewnie do tego nie dojdzie tak czy siak (choć chciałabym!) ale myślę, że Cesc wywinie jakiś numer. Nie wiem może wyzna Ibiemu że kocha Monikę? Rozwiej wszelkie moje wątplwiości i dodaj nowość! ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
: oo
OdpowiedzUsuńKocham cię i to opowiadanie! Nie wiem nawet czy zdajesz sobie sprawę jak wielu dostarczasz emocji!
Wygląda na to, że Monika kocha dwóch facetów jednocześnie. Ale może być tylko z jednym. Pytanie, z którym? Z jednej strony przykładny Ibi ( którego humorki średnio mi się podobają), który jej się oświadczył, to znaczy, że ma konkretne plany. Z drugiej zaś Cesc, pociągający wciąż mimo 'czasów przeszłych'. Co się stanie dalej? Korci mnie, ty intrygujesz. Nie mogę doczekać się następnego!
Pozdrawiam ciepło. DONIUS. [bataille.bloog.pl]
Widać że coś ją ciągnie do Fabsa, ale póki co uczucie do Ibiego jest nadal silniejsze. Szkoda mi Cesca, widać że go to męczy i cierpi przez to. Czuje, że nie odpuści i może jeszcze sporo namieszać między Moniką a Ibim ;>
OdpowiedzUsuńnowość na www.bataille.bloog.pl Zapraszam! :*
OdpowiedzUsuńNo nieeeeee, jak ona mogła pocałować po raz kolejny Fabregasa. A co jakbyy Ibi to widział? Nie byłoby dobrze i mam nadzieję, że nie widział. Monika, powinna poważnie zastanowić się nad swoimi uczuciami, a nie że zwodzi obu ;d Jestem ciekawa jak dalej rozwiniesz tę akcję, ale nie chcę żeby Monika rozstawała się z Ibrahimem ;d
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że Fabs nie będzie chciał traktować Moniki jak przyjaciółki. Teraz zerwał z Danielą i zapewne będzie dążył do związku z nią. Mam nadzieję, że Polka jednak nie popełni żadnego błędu, tylko cały czas będzie blisko Ibrahima, który jej potrzebuje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
To się porobiło. Ciekawe czy Ibi tego nie widział przypadkiem. Lepiej niech Monika trzyma się jednego, bo ciągnięcie na dwa fronty nie wyjdzie jej na dobre... Mam nadzieję, że kolejny dodasz szybiutko! Także weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za twój komentarz i oczywiście będę cię informować o nowościach. Ciekawy ten rozdział. Monika to dla nich taka dobra duszyczka i wcale się nie dziwię, że Fabregas coś do niej czuje. A ten pocałunek... Oj, wyczuwam niezłe zamieszanie skoro Ibi siedział tak niedaleko. Szkoda byłoby aby jednak doszło między nimi do nieporozumień. Wyczekuję na kolejny rozdział, bo bardzo polubiłam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńmetrydwa.blogspot.com
Trafiłam tu przypadkiem ale zostanę niewątpliwie na dłużej . Wszystkie poprzednie odcinki nadrobiłam w kilka godzin i to z zapartym tchem , a teraz czekam na każdy nowy . Kilka historii w podobnym klimacie już czytałam ale twoje jest naprawdę wciągające i nawet łapię się na tym , że zaczynam utożsamiać się z bohaterami :) Jesteś moją inspiracją :)
OdpowiedzUsuń______________________________________________________________________
tu-vivi-nell-aria.blogspot.com