środa, 19 września 2012

21. Życie bez niej


Imprezy z Alexisem zawsze źle się kończą, jeśli ktośkolwiek z Was będzie miał ochotę z nim imprezować, pamiętajcie. Koło 13 kiedy otwierałem drzwi Isie prawie wylądowałem z łomotem na ziemi. Patrzyła na mnie z ogromnym zdziwieniem, co chwilę rzucając poderzliwe spojrzenia na mój salon. Musiałem szybko wymyślić, gdzie może podziewać się Monika. Nie wiem czy Holenderka uwierzyła w to co jej powiedziałem, jednak oddała mi naszego psa i kazała ją pozdrowić. Przeprosiła za to, że przywiozła Tinę wcześniej, ale wyjeżdżała z Busim do jego rodziców, a później na zgrupowanie. Kiwałem tylko głową mówiąc, że nic się nie stało i nic nie szkodzi. Kiedy godzinę później pojawił się Thiago ze swoim bratem nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego jak bardzo źle jest już ze mną. Cały czas przed oczami miałem ten obraz, który zastałem rano w sypialni: Monikę i Cesca przytulonych do swoich nagich ciał i chyba tylko to powodowało, że miałem jeszcze siłę i chęci pić.
Schodziłem właśnie na dół po schodach zostawiając w pokoju gościnnym jedną z panienek sprowadzonych przez Alexisa, kiedy w moje oczy wpadło zdjęcie wiszące na jednej ze ścian. Ja i Monika jeszcze z pobytu na Maroko, oboje uśmiechnięci i przede wszystkim szczęśliwi. Zakląłem pod nosem podchodząc do lustra i uważnie sprawdzając czy dziewczyna nie zostawiła na mojej szyi po sobie żadnego śladu. Czysto. Skierowałem się do ogrodu, przyjemne słonko ogrzewało teraz trawnik i moją twarz. Usiadłem na jednym z ogrodowych leżaków i przymknąłem na chwilę powieki. Po krótkim odstępie czasu pojawił się obok mnie Sanchez z pełnymi butelkami piwa.
-I jak? - spojrzał na mnie podając mi trunek.
-Beznadziejnie - rzuciłem całkiem obojętnie. - Zostawiła mnie dla kolegi z drużyny. Że ja byłem taki ślepy...
-Nie mówiłem o niej - na twarzy  skrzydłowego Barcelony pojawił się cwaniacki uśmieszek.
-Aaaa... - przypomniałem sobie o tym co robiłem w ciągu ostatniej godziny. - Jak to z każdą pierwszą lepszą... Wiesz nie ma tych samych emocji.
-Zupełnie nie wiem o czym mówisz - zaśmiał się zajmując leżak obok mnie.
-Może dlatego, że dawno nie  miałeś dziewczyny - spojrzałem na niego z powątpieniem. - Zresztą i tak nie zrozumiesz.
-Dobra mów co się dzieje! - nie wytrzymywał już mojego marudzenia, nie dziwiłem się.
Podniosłem wzrok i dostrzegłem Thiago stojącego naprzeciwko nas bez koszulki i szczerzącego się z butelką piwa w ręku.
-Małolat jak już chcesz posłuchać to siadaj - burknąłem robiąc mu miejsce na moim leżaku.
-Rafa zaprosił Deulo, Tello i Bartre jak nie macie nic przeciwko - rzucił siadając  na wyznaczonym miejscu.
Było mi obojętne kto jeszcze zawita w tym domu. Wszystko powoli stawało się dla mnie obojętne.
-Przespała się z nim, czaicie? -zaśmiałem się nerwowo. - A ja byłem święcie przekonany, że Cesc i Monika się tylko przyjaźnią.
Poczułem jak Thiago poklepuje mnie teraz po plecach podczas gdy Alexis uważnie mi się przyglądał zastanawiając się, co ma mi odpowiedzieć.  Ciężko odetchnąłem zbierając się do kolejnego przemówienia.
-Cztery lata, cztery lata straciłem na to, żeby dojść do takiego rozstania. Żebym tylko wiedział, że tak to się skończy to dawno odpuściłbym Dorien...
-Ibi - usłyszałem Thiago, który jako pierwszy odważył się odezwać. - Cesc jest na prawdę w porządku. Nie martw się on jej nie skrzywdzi.
-Wiem - pokiwałem głową. - O tyle dobrze, że nie zdradzi jej jak ja...


Następnego dnia byłem w Gelsenkirchen. Od progu powitała mnie Dorien. Widząc mój nastrój nic nie mówiąc po prostu przytuliła mnie. Już wiedziała, niekoniecznie ode mnie.  Powoli ruszyłem do sypialni, gdzie runąłem jak długi na łóżko.  Nie miałem siły nic mówić. Tina nerwowo biegała po mieszkaniu próbując zaznajomić się z nowym terenem. Dorien usiadła obok mnie, poczułem jak złapała mnie za rękę. Kim była dla mnie ta brunetka? Teraz chyba powoli miała okazję stać się moim całym światem. Sama nie wiedziała, że stanęła przed taką szansą.
-Dor - zacząłem niepewnie wciąż leżąc i ściskając jej drobną dłoń. - Nie zostawiaj mnie, chociaż Ty.
-Ibi, jestem tu przecież - uśmiechnęła się kładąc obok mnie swoje ciało.

Te wszystkie dni bez Moniki dłużyły mi się niemiłosiernie. Pustkę po niej zapełniała mi piłka. Zacząłem koncentrować się na treningach trzy razy bardziej, co dawało przełożenie w meczach. I mimo, że nie dostałem powołania do reprezentacji cieszyłem się z tego, gdzie teraz jestem. Powoli układałem sobie życie. Mimo, że wielokrotnie wychodząc na boisko powtarzałem sobie, że gram dla niej, jej już nie było w moim życiu. Dorien z dnia na dzień stawała się dla mnie kimś więcej, kimś ważniejszym. Samir do tej pory nie mógł uwierzyć  w to, że zepsułem swój związek. Systematycznie wpajał mi do głowy, że to tylko i wyłącznie moja wina. Jednak wszystko przynosi jakieś skutki. U mnie tym skutkiem było większe zaangażowanie w futbol i wejście do pierwszej jedenastki. Zdołałem już postanowić, że nie wracam do Barcelony, że nie mam po co tam wracać. Teraz wszystko miałem tutaj... Nigdy nie wyobrażałem sobie, że moje życie odmieni się tak diametralnie o 180 stopni. I mimo, że czasem usychałem z tęsknoty lub po meczu chciałem podzielić się z nią wrażeniami nieodważyłem się do niej zadzwonić.
Była końcówka marca, do moich urodzin pozostało zaledwie 5 dni, wtedy właśnie zatęskniłem za nią, tak że zacząłem zdawać sobie z tego sprawę. Przez ostatnie 7 miesięcy żyłem bez świadomości tego, co się z nią dzieje. I zapewne żyłbym tak dłużej, a Dorien nadal oficjalnie pojawiałaby się u mojego boku, gdyby nie ten pamiętny telefon.

Patrzyłem na wyświetlacz dzwoniącego telefonu. Widniał na nim krótki, ale treściwy napis. 4 literki, które sprawiły, że nie wiedziałem co mam zrobić. Odebrać czy zignorować? Bądź, co bądź minęło już sporo czasu, dlatego postanowiłem podnieść słuchawkę do ucha. Po drugiej stronie usłyszałem jego przejęty głos. Już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak.
-Ibrahim? - rozgorączkowany Cesc próbował nawiązać ze mną kontakt.
-Co jest? - rzuciłem wysilając się na obojętny ton.
-Wiem, że jestem ostatnią osobą, która powinna do Ciebie dzwonić - zaczął, a ja już wtedy byłem pewny, że coś się stało. - Monika prosiła, żebym to zrobił. Ibi czy to możesz do niej przylecieć?
-Daj mi ją do telefonu - bąknąłem niby od niechcenia w rzeczywistości dusząc wszystkie moje obawy.
-Ona nie będzie z Tobą rozmawiać - westchnął. - Ibrahim nie wiem co się dzieje, ale ona czymś porządnie sobie zaszkodziła. Leży i zwija się tam z bólu. Mówiła, że tylko Ty jej pomożesz...
Wtedy już wiedziałem. Wróciła do tego. Znowu coś wzięła... Mimo, że obiecywała mi, że to się nie powtórzy, zrobiła to.
-Będę tak szybko jak się da - rzuciłem odłączając się.

________________________________________________________________________________
Kiepski rozdział. Musiałam przyspieszyć akcję, bo ile to można ciągnąć w nieskończoność?
Powoli zbliżamy się do końca.....

Pozdrawiam:*

12 komentarzy:

  1. co?! jak to do końca?!
    ejjjj, co się dzieje? :C Niech Ibi wróci do Moniki..znaczy ona do niego!
    i króki odcinek jak na ciebie :PP
    mam nadzieję, że następny będzie dłuższy:****
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz co?! Dopiero się rozkręcało a Ty już urwałaś! Kochana, zdecydowanie za krótki.
    Nie wiem co chcesz od tego rozdziału. Naprawdę nie wiem. Jest świetny! Ale za krótki...
    Narkotyki? To było w pierwszym rozdziale, ale chyba dobrze pamiętam. Hm, dlaczego wzięła? Nie jest szczęśliwa z Cesciem? Pisz szybko kolejny. Proszę

    OdpowiedzUsuń
  3. Już zbliżamy się do końca ? A dopiero miesiąc temu trafiłam na twój blog i zakochałam się w twoim sposobie pisania:) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiego końca?! Masz pisać pisać i jeszcze raz pisać! Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam Cesca i Monikę (bo do Ibiego straciłam sympatię po tych zdradach) więc nie możesz go zakończyć, no :c Uch, biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic bardziej szkodliwego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki Ci kiepski i jaki koniec?! ;C
    Ja mam nadzieję, że Monice nic poważnego się nie stało. Ibrahim, mimo iż minęło już ponad pół roku od kiedy nie kontaktował się z Polką, czuje coś do niej, widać jaki jest przybity i jak cierpi. Monika, jak widać w końcówce też coś czuje do Afellaya, dziwi mnie tylko fakt, dlaczego Fabs nie może jej teraz pomóc..
    Z niecierpliwością czekam na nexta! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. To już? Tak krótko? ;c i w takim momencie przerwane? i w dodatku to ''zbliżamy sie do końca'' nie rób mi tego ;/
    Tylko cholera co ta Monika najlepszego narobiła ;/ widać dla niej było dużo ciężej pogodzić się z tym rozstaniem skoro sięgnęła po narkotyki. Oby tylko z tego wyszła...
    A co do mojego rozdziału, zrobie wszystko co w mojej mocy aby pojawił się do końca tygodnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wam z zieloną się już w główkach poprzewracało! Bezczelność. Jak można skończyć w ten sposób rozdział... JAK?! xd
    Tak na serio, to dlaczego Monika wzięła to coś? Przecież była szczęśliwa z Cesciem(chyba?). No i co dalej? Kobieto! Pisz raz, dwa! No i czekam na rozdział na blogu o Phelpsie! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. czyżby ciąża? no tak jakoś mi pasuje ;-) bo po co by dzwoniła do Ibieego po 7 miesiącach?? ;-) ja nie chcę końca!!! masz pisać dalej :*
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O Jezu słodki. Nic nie rozumiem! Jak to, coś wzięła, jak możesz kończyć rozdział w takim momencie!? I że niby tylko Ibi może jej pomóc? Proszę cię, daj następny, bo chyba tu zwariuję! Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy [bataille.bloog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby ćpała?! Nie, to niemożliwe. Ale może jednak. No nic, nie będę bawiła się w detektywa i poczekam do kolejnego rozdziału :D Monika nie znajdzie szczęścia u boku Cesca, tak samo Ibrahim przy boku Dorien. Oni powinni być razem ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. 16: www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. nowośc na sufrir-y-llorar zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń