Kilka dni później odezwała się do mnie Shakira z prośbą o pomoc przy castingu do jej teledysku. Jak to ładnie uznała ja „miałam większe doświadczenie taneczne” niż ona i byłam pierwszą osobą o jakiej pomyślała. Pieniądze nie były złe, a praca sama w sobie była dla mnie przyjemnością zwłaszcza po dłuższej przerwie od tańca, którą wymusił na mnie Ibrahim. Isa pomogła wymyślić mi choreografię, którą zaakceptowała oczywiście Kolumbijka. Kolejnym krokiem było przeprowadzenie castingu i wybranie na nim określonej liczby tancerek i tancerzy. Przystałam na jej propozycję z entuzjazmem i bez jakiegokolwiek wahania. Wszystko co załatwiałam robiłam z czystą przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Miałam swój azyl zwłaszcza, gdy Ibi spędzał długie godziny na treningach.
Następnego dnia wraz z moim narzeczonym odbyliśmy poważną rozmowę odnośnie jego przyszłości w klubie. Mówił mi o czterech klubach, które są zainteresowane wypożyczeniem go na miesiąc. Na rękę był dla mnie fakt, że trzy z nich leżały w Anglii. Zawsze miałabym blisko do Bouchry. Mówił mi, że jeszcze nie podjął decyzji ostatecznej, ale priorytetem będą rozgrywki LM. Doskonale go rozumiałam. Kiedy człowiek skosztuje już czegoś raz, nie chce się później z tym rozstawać. Podobnie było z tymi meczami. Popierałam go w stu procentach. Nie spodziewałam się jednak, że nie lecąc do Madrytu na rewanż z Realem wróci od Roba z jakże radosną nowiną. A było to tak.
Jak gdyby nigdy nic wszedł roześmiany od ucha do ucha do domu.
-Monika?! – usłyszałam głos chłopaka rozbrzmiewający po domu. Skończyłam maila do Shakiry i zbiegłam na dół przytulając go na powitanie.
-To co oglądamy wieczorem mecz? – uśmiechnęłam się poprawiając kołnierzyk jego koszulki polo.
-Niezupełnie – lekko się skrzywił, żeby za chwilę na nowo się uśmiechnąć. – Ale mam dobrą nowinę.
-Jaką? – zmarszczyłam lekko brwi. – I jak to niezupełnie?
-Bo… No decyzja podjęta.. Jutro mam testy medyczne – uśmiechnął się.
-Świetnie – rzuciłam mu się na szyję składając gorący pocałunek na jego policzku.
-Tylko, że w Gelsenkirchen… - dodał po chwili ciszej.
Wiedziałam, że w ciągu ostatnich kilku dni wszystko rozgrywało się między Londynem, a Niemcami. Ibi też wiedział, że preferuję osobiście tą pierwszą opcję, jednak on wybrał drugą.
-Zrozum tak będzie lepiej – pogłaskał mnie po policzku. – Schalke gra w LM, ja będę miał bliżej do Utrechtu, ty do Gdańska. W sumie będziemy mieszkać w połowie drogi do jednych i drugich rodziców.
-Rozumiem, że Liga Mistrzów… - odsunęłam się lekko od niego. - Ale dobrze wiesz, że nigdy nie było nam aż tak tęskno do rodziców. Pamiętasz jak marzyłeś o tym, żeby się wyrwać z Holandii?
-Widocznie na stare lata trochę za nią zatęskniłem – nerwowo się zaśmiał. – Huntelaar obiecał, że pomoże mi znaleźć jakieś mieszkanko. Co prawda to na początku to nie dom, ale…
-Lecisz jutro? – przerwałam mu w dalszym ciągu nie mogąc uwierzyć.
-Lecimy. – zaśmiał się. – Zabieram Cię ze sobą.
-Nie Ibrahim – zaprzeczyłam odsuwając się od niego. – Mam tu pracę, nie zostawię z tym Shaki. Obiecałam jej…
-Więc lecę sam – westchnął udając się powoli w stronę schodów. – Idę się spakować.
Usiadłam na podłodze w garderobie naprzeciwko niego. Pomiędzy nami leżała tylko jego walizka, do której wkładał teraz ubrania.
-Wrócę wstępnie za tydzień – rzucił nie patrząc nawet na mnie. – Dasz radę się spakować do tego czasu?
-Jeśli uporam się z pracą to tak – westchnęłam wyciągając z jego walizki zmiętoloną koszulę i zaczynając ją na nowo składać.
-Wiesz, że będzie mi tam bez Ciebie ciężko? – podniósł lekko wzrok tak, że patrzył teraz na moje dłonie.
-Mi bez Ciebie tutaj też. – uśmiechnęłam się do niego. – Ale mamy telefony, jest skype… Damy radę. Już raz to przechodziliśmy, pamiętasz?
-Pół roku… Najgorsze pół roku w moim życiu – jęknął.
Włożyłam jego koszulę do walizki, po czym wyciągnęłam z jego rąk pęk t-shirtów bez namysłu wrzucając je do bagażu i usadawiając się na jego kolanach. Przejechałam dłonią po jego nosie i mimowolnie na mojej twarzy rozkwitł uśmiech. On też teraz na mnie spojrzał uśmiechając się. Jego ciemne tęczówki już teraz patrzyły na mnie z tęsknotą. Wiedziałam, że ten tydzień będzie dla nas obojga męką. Bałam się, że bez niego mi tutaj odbije. Bez zawahania wpiłam swoje usta w jego, poczułam jak łapie moją twarz w swoje dłonie odwzajemniając mój gest. Po chwili jednak jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę przejeżdżając po moich nagich plecach. Narzekałam zawsze na Barcelonę, ale to była jednak Barcelona z Ibrahimem. Teraz miała zamienić się w tą bez niego.
-Spakujemy Cię rano, hm? – szepnęłam mu na ucho, kiedy poczułam jego usta na mojej szyi, on natomiast tylko mruknął na zgodę. Szybko podniosłam się, by następnie podać mu rękę i to właśnie za nią zaciągnąć go do sypialni na długą, męczącą noc pełną niemałych wrażeń.
Rano obudziły mnie promienie słońca padające wprost na moją twarz. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienie minionej nocy i zaczęłam lekko przeciągać tym samym ręką napotykając głowę Ibiego. Mogłabym przysiąc, że jego pora wstawania dawno minęła. Jednak moja troska wzięła górę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nasze wyczyny mogły być dla niego męczące, a przecież dzisiaj w Niemczech czekają go testy. Leniwie podniosłam się z łóżka zarzucając na siebie koszulę chłopaka, a następnie całując go w skroń. Skierowałam się do garderoby, gdzie postanowiłam dokończyć pakowanie mojego Marokańczyka. Składałam właśnie spodnie, kiedy Ibrahim wszedł zaspany w samych spodenkach. Przeciągnął się w drzwiach i uśmiechnął.
-Jesteś kochana, wiesz? – zadał mi retoryczne pytanie następnie kucając naprzeciwko . – Zrobię coś do jedzenia.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przystając na jego propozycję. Dość energicznie jak na niego się podniósł, a następnie skierował do kuchni znajdującej się na parterze. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zajęłam się wybieraniem jego bielizny i wtedy wpadł mi do głowy pomysł. Podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam parę czerwonych koronkowych stringów. Wcisnęłam je niemal na samo dno walizkę, o tak, na pamiątkę o mnie. Niechaj ma swoją zdobycz, tylko taką cząstkę mnie mógł aktualnie zabrać ze sobą. Dopakowałam mu korki i ruszyłam na dół nie wiedząc czego więcej potrzebuje po za swoimi kosmetykami.
-Zabierasz jakieś koszulki na trening czy coś? – weszłam do kuchni, w której urzędował półnagi Holender.
-Siadaj – wskazał mi miejsce przy stole. – Sam się dopakuję.
Zgodnie z poleceniem chłopaka usiadłam na krześle. Ibrahim podał jajecznice i ciepłą herbatę. Szczerze mówiąc nie pamiętałam kiedy jadłam śniadanie zrobione przez Afellaya. Jednak postanowiłam korzystać z tej chwili. Piłkarz zjadł w zastraszającym tempie zjadł zawartość swojego talerza, po czym pobiegł na górę zapakować się do końca. Spędziliśmy jeszcze wspólnie kilka miłych chwil, po czym postanowiłam odwieźć go na lotnisko, gdzie miał czekać już Rob.
-Trzymaj się tam w tych Niemczech – szturchnęłam go lekko w ramię. – I nie zapomnij o mnie.
-Widzimy się w weekend. – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, by następnie mnie objąć. – Dasz sobie radę sama? – kiwnęłam tylko głową. – Jezu jak ja dawno Cię nie zostawiałem na tak długo.
Czułam jak moje oczy robią się wilgotne pod wpływem tego całe pożegnania i rozstania. Nie trzeba było długo czekać na moje łzy. Wtuliłam głowę w jego tors, najchętniej bym go nie wypuściła stąd. Chciałam, żeby został.
-Zwariuje bez Ciebie – usłyszałam słowa przelatujące gdzieś nad moim uchem.
-Ja bez Ciebie też – szepnęłam lekko podnosząc głowę i opierając ją o jego czoło.
Staliśmy na środku hali przylotów i odlotów, Jansen powiedział, że poczeka na Ibiego w samolocie.
-Muszę iść – westchnął ciężko, po czym pocałował mnie namiętnie w usta.
Wypuściłam go, by w ostatniej chwili złapać go za rękę i wskoczyć mu w ramiona. Ustami przylgnęłam do niego, a moje łzy zaczęły lecieć bez opanowania. Z jednej strony chciałam z nim lecieć, z drugiej nie mogłam zostawić tego wszystkiego tak z dnia na dzień. Ścisnęłam go mocniej, by po dłuższej chwili rozluźnić mój uścisk i go puścić.
-Idź już – uśmiechnęłam się, kiedy zaczął ocierać mi dłońmi łzy. – Tylko pamiętaj Ibrahim, że Cię kocham.
-Nie płacz już – zaśmiał się całując mnie w czoło i odchodząc w stronę odlotu.
________________________________________________________________________
Przedostatni rozdział z punktu widzenia Moniki. Od 20 zaczynam z punktu widzenia Ibiego, chyba same rozumiecie, że przyda się to ze względu na to, że on będzie w Niemczech, a ona w Barcelonie, przynajmniej przez jakiś czas. Teraz jeszcze na spokojnie i dość krótko, ale obiecuję Wam, że 19 nadrobi swoją objętością.
Pozdrawiam
aaaaaaaaa, Afellay sobie jedzie! :C szkoda mi goooo :C ale i tak jest słodziachny <3
OdpowiedzUsuńfajnie, jestem ciekawa jak bedzie to opowiadanie teraz wyglądało ze strony Ibiego <3
czekam na nowość :*
Wypowiedź klucz? Serio? Strzelam, że chodzi o "najgorsze pół roku", ale nie jestem pewna nawet w 50%
OdpowiedzUsuńPożegnania są takie smutne :( Mam nadzieję, że ta rozłąka nie potrwa zbyt długo. Teraz Cesc ma pole do manewru... Czyżby to już w 19 rozdziale? :D Liczę, że zlitujesz się nad nami i już niedługo dodasz kolejny ;)
Rozpędziłaś się i to bardzo, ale ja równie bardzo się z tego cieszę. Fajnie będzie zobaczyć, jak sprawa wygląda z punktu widzenia Ibiego, bo wiadomo, że to będzie zupełnie co innego. Tak się zastanawiałam kiedyś, jak załatwisz sprawę z Ibim i jego nowym klubem, bo przecież on tak bardzo chciał zostać w Barcelonie...
OdpowiedzUsuńI trochę się martwię, co przez ten tydzień się wydarzy u Moniki, czy Cesc się tam gdzieś nie będzie kręcił...
Jak na razie zapraszam do mnie na nowość na athletic-corazon:P
No taka już kolej rzeczy, że piłkarz nie jest uziemiony w jednym klubie tylko musi je zmieniać, a że Ibi leci o Niemiec to już nie wiem za jaką karę :D Szkoda, że zostawia Monikę, bo zaczynali mi się podobać jako para - kiedyś nie, teraz tak ;-) Hmm czyżby Cesc miał teraz swoje 5 minut? ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Ale mi się smutno zrobiło po tym ich pożegnaniu...Rozdział zdecydowanie za krótki! ;D Także mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy. Monika zostaje sama, więc czy Cesc nie zareaguje? Jestem strasznie ciekawa, więc nie każ długo czekać na 19 :)
OdpowiedzUsuńNo i zapraszam na nowość do mnie ;)
Usuń13 www.somewhere-in-barcelona.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuńPrzez ten rozdział jeszcze bardziej mi brakuje Ibiego w Barcy...Ale wierzę ze jeszcze tam wróci <3 a co do rozdziału... Jakoś tak krótko i smutno ;x Jestem ciekawa co sie wydarzy przez ten tydzień kiedy będa osobno, no i jeszcze bardziej ciekawa opowiadania z punktu widzenia Afellaya ;>
OdpowiedzUsuńUgh, rozstania nie są ani trochę przyjemne, nawet takie tygodniowe. Dlatego od zawsze podziwiam piłkarzy, za to jak zgrywają swoje życie sportowe, z tym prywatnym, bo niełatwo zostawić tak drugą połówkę w innym kraju. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się potoczy.
OdpowiedzUsuńmetrydwa.blogspot.com
33 www.nocny-pociag.blogspot.com ;-)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział, w którym spodobała mi się czułość Ibiego, serio ;) Czasem los rozdziela kochanków, aby uświadomić im ile dla siebie znaczą. To tylko tydzień, ale wiele się może wydarzyć. Czekam na 19, a potem na perspektywe Affelaya. Pozdrawiam :** [bataille.bloog.pl]
OdpowiedzUsuńNowość na sufrir-y-llorar zapraszam ;D
OdpowiedzUsuń