Obudziłam się rano z jego głową na mojej piersi. Czułam jak ciężko
oddycha, widziałam jak lekko się uśmiecha. Odruchowo wtopiłam palce dłoni w
jego włosy. Zamknęłam na chwilę oczy i
powróciło wszystko. Mój błąd. Mogłam winić tylko siebie. Ibi ani Cesc nie
zawinili tu wcale.
-Beznadziejna ze mnie dziewczyna –
rzuciłam szeptem sama do siebie.
-Wcale nie – Katalończyk ściągnął teraz
moją rękę ze swojej głowy delikatnie ściskając moją dłoń, głowę położył teraz
obok mojej tak, że mógł spoglądać mi w
oczy.
-Znowu się z Tobą przespałam… -
szepnęłam cicho bojąc się, że ktoś usłyszy. – I zrobiliśmy oboje to tylko
dlatego, że pokłóciliśmy się z naszymi
połówkami.
Po tych słowach przytulił mnie, a ja potulnie
jak baranek położyłam swoją głowę na jego torsie. Teraz to on zajął się
przeczesywaniem moich włosów. Położyłam swoją otwartą dłoń na jego prawej
piersi i mocno wtuliłam się w niego. Nic nie mówił tylko przeczesywał moje
włosy. Po dłuższej chwili odpowiedział mi tym samym szeptem:
-Widocznie lubię do Ciebie wracać.
Nie wiedziałam co mam zrobić, poczułam
krótki pocałunek na mojej skroni, wtedy zdecydowałam. Podniosłam się lekko
patrząc w jego oczy, na mojej twarzy wciąż malowało się zdziwienie. Na jego
natomiast dziwny spokój. Poczułam jak jego dłoń wędruje teraz na mój kark,
druga na moje biodro. Nie wiedziałam czy nabija się ze mnie czy może próbuje
złapać mnie w jakąś dziwną pułapkę. W duchu modliłam się o dwie rzeczy: nie
spoglądanie mu w oczy i dzwonek mojego telefonu. Niestety telefon wciąż leżał
wyłączony, a jego czekoladowe tęczówki namiętnie ściągały na siebie mój wzrok.
Uległam, spojrzałam…. Poczułam jak swoją ręką przyciąga moją twarz bliżej
swojej, wciąż spoglądałam mu w oczy. Nie wiedziałam już co się dzieje. Bałam
się.
-Cesc, ja mam Ibiego – szepnęłam kiedy
byliśmy już na tyle blisko, że czułam na swoich ustach jego oddech.
Momentalnie jak gdyby oprzytomniał,
spojrzał na mnie badawczym wzrokiem, a ja korzystając z tej chwili nieuwagi zajęłam
ponownie miejsce po drugiej stronie łóżka zachowując bezpieczny odstęp. W końcu
łoże małżeńskie to umożliwiało. Co dziwne nigdy nie pilnowaliśmy tego odstępu,
teraz mi się on przydał. Omiotłam wzorkiem część podłogi. Dostrzegłam jednak
tylko górną część bielizny. Kiedy miałam już ją na sobie podsunęłam się
ponownie bliżej Hiszpana, by sprawdzić drugą część podłogi, jednak ten mnie
wyręczył podając mi brakujący element bielizny.
-Mówiłaś, że masz go dość – bąknął po
chwili jakby z żalem.
-Ty za to nie mówiłeś nic o Danielle –
odpowiedziałam mu nie racząc go nawet swoim spojrzeniem. – Cesc chcę, żeby
miedzy nami było jak wcześniej, jasne?
-Mhm – usłyszałam ciche mruknięcie, ale
czego mogłam więcej oczekiwać skoro bałam się mu nawet spojrzeć w oczy. – A co
jeśli…
-Pogodzisz się z Danielle prędzej czy
później – przerwałam mu jego pytanie.
Usłyszałam głośne westchnięcie i po
chwili odgłos opadania na poduszki. Musiał się poddać, nie zadawał mi już
pytań. Spojrzałam kątem oka na chłopaka leżał teraz na boku, odwrócony plecami
do mnie i lekko podkulony.
-Cesc… - zaczęłam niepewnie nie wiedząc
czy zechce mnie posłuchać. – Jesteś… Gniewasz się na mnie?
-Nie, skądże – rzucił wciąż będąc ode
mnie odwróconym. – Po prostu Cię przeleciałem. Wciąż jesteśmy… Przyjaciółmi.
Ironia. Ironia biła z jego słów,
zrobiło mi się podwójnie przykro. Nie dość, że zdradziłam chłopaka, którego
kocham to jeszcze zawiodłam jego – chłopaka, który zawsze we mnie wierzył.
Ubrana i przygotowana do wyjścia na śniadanie położyłam się na jego boku
próbując go przytulić, ale ten mnie tylko odepchnął.
-Odsuń się… Jestem bez bokserek.
Zeszłam sama na śniadanie i zajęłam
miejsce obok Ikera i Xabiego. Połowa składu nie doszła jeszcze na posiłek.
-Dobrze, ze mamy wolne – zawył Ramos
wchodząc do restauracji.
-Brawo Barca – rzuciłam z ironią na co
moi towarzysze spojrzeli na mnie z lekkimi uśmiechami. – Spędzę ten poranek z
Królewskimi.
Iker i Ramos wybuchli chyba
najgłośniejszym śmiechem, a mi nie było wcale do śmiechu, bowiem nikt z
piłkarzy Azulgrany nie pojawił się na placu boju.
-A gdzie zgubiłaś Fabsa? – zapytał
wciąż śmiejący się Iker.
-Śpi – skłamałam momentalnie łapiąc za
dzbanek z sokiem i nalewając go do szklanki.
-Tak długo? – Xabi spojrzał na mnie
podejrzliwym wzrokiem. – To do niego nie
podobne.
-Chcesz, to idź sprawdź – rzuciłam
najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać. – Jakby nie patrzeć wypił
wczoraj dość potężną porcję alkoholu.
-Fakt – Ramos znowu głośno się zaśmiał.
– Najlepsze było jak wylądował pod stołem.
-Haha bardzo śmieszne – naszym oczom
ukazał się Fabregas wchodzący do stołówki razem z Busquetsem.
Nasze spojrzenia się teraz skrzyżowały,
niemrawo się do mnie uśmiechnął zajmując miejsce po drugiej stronie stołu obok
Ramosa. Pech chciał, że siedzieliśmy w takich miejscach, że widzieliśmy się
jasno i wyraźnie. Busi zajął natomiast miejsce obok mnie. Milczenie przerwał
Alonso.
-Dałeś radę podnieść się z łóżka? –
zapytał wywołując śmiech u obrońcy Realu.
- Wyciągnąłem go z pokoju jak siedział
i rozpaczał nad kłótnią z Danielle – wtrącił Busi, a ja automatycznie
skierowałam swój wzrok na Katalończyka.
-Stary ta kobieta Cię wykończy –
westchnął Iker uważnie teraz przyglądając się pomocnikowi Barcy.
-Taaa… - mruknął w odpowiedzi. – Nie
tylko ona…. Ale to nie moja wina, że ją kocham.
Po tych słowach spojrzał na mnie, a ja
automatycznie podniosłam się ze swojego miejsca rzucając krótkie „Przepraszam”
i uciekłam na hotelowe boisko. Teraz chyba tylko tam panowała cisza i spokój.
Sięgnęłam do kieszeni po mój telefon, który włączyłam. Odczytałam setki smsów
od Ibiego o treści „Gdzie jesteś” lub „Daj znać, że żyjesz”. Nie zważając na
ich treści wykręciłam jego numer.
-No nareszcie! – przywitał mnie jego
okrzyk. – Gdzie Ty jesteś? !
-Ibi...– jęknęłam cicho, a łzy same mi
się polały.
-Co jest? – zapytał zapominając o
poprzednim pytaniu.
Przełknęłam ślinę z jednej strony
chciałam mu powiedzieć, ale z drugiej… bałam się.
-Przepraszam, naskoczyłam na Ciebie –
szepnęłam.
-Ja na Ciebie naskoczyłem, przepraszam.
Zapłaciłem później za to – zaczął swój monolog, który przerwałam mu ja, a
raczej moja troska.
-Co się stało?
-Nic, nic. Bardziej się przestraszyłem,
niż stało mi się coś autentycznie. – zaśmiał się. – Wyobraź sobie, że po meczu
wylądowałem u polskiego dentysty.
Zaśmiałam się do słuchawki.
-Jak to?
-Stuknąłem się z Weasleyem na boisku,
sztab się trochę przestraszył i wysłał mnie do specjalisty.
-Ale na pewno w porządku? – zapytałam
chcąc się upewnić.
-A jak powiem, że nie to przylecisz
tutaj? – westchnął, a mi wydało się, że usłyszałam w tym pytaniu cień tęsknoty.
-Dobrze wiesz, że sobie przeskrobałeś…
- westchnęłam siedząc na murawie i ją
skubiąc.
-Owszem, wiem i ubolewam nad tym.
Tęsknie za Tobą no, uzależniłaś mnie od siebie.
-Biedaczek – zaśmiałam się i w tym
samym momencie dostrzegłam przede mną nogi należące z pewnością do Cesca. – Ib,
muszę kończyć.
Podniosłam się z trawnika odwracając
tyłem do reprezentanta „La Roja”.
-A uraczysz mnie jeszcze swoją
obecnością na Euro? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
-Pomyślę – rzuciłam uśmiechając się
lekko pod nosem. – Kończę. Pa.
Schowałam telefon do kieszeni w
spodenkach w których teraz stałam przed Fabregasem. Odważył się podejść do mnie bliżej.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem? –
burknęłam wciąż stojąc tyłem.
-Mam okno na boisko. – rzucił jakby od
niechcenia. – Afellay dzwonił?
-Nie. – rzuciłam równie chłodno jak on
wymawiając nazwisko jego kolegi z drużyny. – To ja do niego zadzwoniłam.
-Co?! – niemalże wybuchł podchodząc
bliżej mnie i ku mojemu zdziwieniu łapiąc mnie za nadgarstek.
-Tak dobrze słyszysz. – rzuciłam
wyswobadzając swoją rękę z jego uścisku jednocześnie, wciąż stojąc tyłem do
niego.
-Monika – usłyszałam jak wypowiada moje
imię i od ruchowo przekręciłam lekko głowę w jego stronę. – Chodź tu…
Pokręciłam przecząco głową. Nie wiem co
się ze mną działo, bałam się spojrzeć w jego oczy, bałam się wykonać
jakikolwiek ruch.
-Rozmawiałeś z Danielle? – rzuciłam
jakby od niechcenia, ale jednocześnie zżerała mnie ciekawość, dlatego też
odwróciłam się przodem do niego.
-Nie mam o czym – bąknął spuszczając
głowę.
Przysiadłam na murawie łapiąc go
jednocześnie za rękę i ściągając do mojego poziomu. Zajął wolne miejsce obok
mnie i ponownie spojrzał mi w oczy.
-Cesc, Ty ją kochasz. Sam to dzisiaj
przyznałeś – utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, a on uważnie mnie słuchał. –
Ile razy mówiłeś, że jesteś z nią szczęśliwy? Zapomniałeś już?
-Owszem przyznałem dziś, że kocham, ale
nie że ją – rzucił krótko wciąż patrząc mi w oczy. Zrozumiałam.
-Cesc… - zaczęłam chwilę się
zastanawiając i łapiąc go za ręce. – Ty i ja – to nie ma sensu. Ja nawet
prawdopodobnie nie wytrzymałabym z Tobą na dłuższą metę. Nawet o tym nie myśl.
To nie miałoby najmniejszego sensu. Za bardzo jesteśmy do siebie podobni.
Kończąc swoją wypowiedź uśmiechnęłam
się do niego zachęcająco.
-Skąd wiesz, że nie wytrzymałabyś? –
zawiesił się jakby na jednym stwierdzeniu. – Udowodnię Ci, że się mylisz.
-Nic nie musisz mi udowadniać. Chce
tylko, żebyś pamiętał, że się przyjaźnimy…. Nic więcej – szepnęłam już niemal
zrezygnowana. – Nie zmuszaj mnie do tego, żebym już dzisiaj pojechała do Ibiego, chcę go odwiedzić
dopiero na meczu.
Siedziałam z Busquetsem i Pique przed
Playstation. Patrzyłam jak grają kolejny mecz z rzędu. Już zaczynało mnie to
nudzić, ale nie wiedziałam co ze sobą zrobić miałam do wyboru: a) przebywanie
tu z nimi b) basen i sauna z resztą Barcelony w tym z Fabregasem c)
samochodziki z Królewskimi. Mój wybór chyba był oczywisty. Trzymałam w ręku
telefon co chwilę pisząc z Ibim. Mimo,
że do końca mu nie wybaczyłam znowu mnie do niego ciągnęło. Skoro on uzależnił
się ode mnie to ja od niego chyba też. Nawet zdecydowanie na pewno.
-Pozdrów Ibiego – rzucił Geri lekko się
do mnie uśmiechając i wracając do gry na konsoli.
Kąciki moich ust wzniosły się ku górze,
kiedy usłyszałam słowa obrońcy Barcelony oraz kiedy odczytałam kolejną
wiadomość od Marokańczyka. Najdziwniejsze jest to, że było popołudnie, a on nie
trenował. Kolejne dni zleciały szybko.
Na meczu Polaków nie dane mi było siedzieć samej, bowiem dołączył do
mnie sam W. Szczęsny wraz z klubowym kolegą Ł. Fabiańskim. Przyznam, że ten
drugi był zdecydowanie milszy i lepiej ułożony.
Mecz Holendrów też przebiegł miło. Podczas niego tylko Bouchra rzuciła,
że byłabym dobrą mamą widząc mnie trzymającą na kolanach tym razem Shaqueela, a
ja dziękowałam Bogu, że powiedziała to pod nieobecność Ibiego. Po meczu o dziwo
też się nie pokłóciliśmy
tylko wpadliśmy sobie w ramiona. Co prawda Ibrahim
ponarzekał trochę, że mało grał albo, że Holandia przegrała, jednak ja już nie
oberwałam za darmo. Siedziałam właśnie w
naszym pokoju hotelowym na rogu wanny i smarowałam nogi balsamem, kiedy do
łazienki wszedł Ibi. Zatrzymał się i zaczął mi się uważnie przyglądać
przechylając lekko głowę. Podszedł
bliżej i dotknął delikatnie opuszkiem palca mojego obojczyka. Ta z początku
niewinna pieszczota nie wydaje się niczym strasznym, no chyba, że jesteś mną i
masz coś na sumieniu.
-Co tu masz? – zmarszczył lekko brwi,
wciąż dotykając mojego prawego obojczyka.
Złapałam jego rękę i ściskając ją
podeszłam do lustra, by przyjrzeć się uważnie temu, co zauważył właśnie mój
chłopak. Wzdłuż kości rozchodził się cienki strupek, niczym po zadrapaniu.
Połączyłam fakty w głowie i już wiedziałam, kiedy mogło do tego dojść.
-To? – odwróciłam się do niego przodem
i spojrzałam mu w oczy, by po chwili zawiesić wzrok na jego ramieniu. –
Zadrapałam się jak nakładałam wisiorek.
Kłamałam, łgałam jak pies. W jednym
momencie poczułam się malutka, puściłam jego dłoń i wsparłam teraz swoją twarz
na jego torsie. Poczułam jak mnie obejmuje, przytula i całuje w czubek głowy.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego zapachu. Jeszcze nie wiedziałam czy mi
uwierzył. Dość długo milczał, a moje
serce ze stresu zaczynało walić co raz mocniej. Przesunęłam swoją dłoń z jego
lewego ramienia na lewą pierś. Pochylił się i pocałował mnie krótko w skroń. Po
chwili niósł już mnie na rękach do łóżka.
-Kocham Cię, ale idź już spać –
westchnął kładąc mnie na łóżku i całując krótko w usta.
-Ibi, ja.. – zaczęłam niepewnie jednak
stanowczo mi przerwał.
-Porozmawiamy jutro.
______________________________________________________________________________________
Co prawda nie wyrobiłam się w terminie z oddaniem nowego rozdziału, ale jednak się on pojawia. Przed wyjazdem okazało się jednak, że mam za dużo na głowie stąd to opóźnienie. Przerwa wakacyjna zaliczona. Być może za krótka... Jednak lepsze to niż nic.
Miłej lekturki ;)
Zaległości u Was nadrobię w ciągu 2-3 dni. Dzisiaj niestety prawdopobnie ze wszystkim nie dam rady.
Zaległości u Was nadrobię w ciągu 2-3 dni. Dzisiaj niestety prawdopobnie ze wszystkim nie dam rady.
Ciekawy rozdział :D Podoba mi się i jestem bardzo ciekawa co Monika zrobi ze swoimi wyrzutami sumienia
OdpowiedzUsuńWiesz, chyba to twój najlepszy rozdział, przynajmniej w moim mniemaniu. ;) Strasznie mi się podoba! Te rozterki, wybór między Ibim, a Cescem. Moim zdaniem Monika postępuje źle, niby była to tylko przypadkowa noc, lekka przygoda, ale...szkoda mi Fabregasa, on już chyba chcąc, nie chcąc zaangażował się w to. Czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam : * [bataille.bloog.pl]
OdpowiedzUsuńUauauauauał...No to wiadomo, że Fabsiu nam się zakochał. Zaczyna mi go być szkoda, szczególnie po tym wyznaniu "Może lubię wracać do ciebie". Masz naprawdę talent, żeby powodować u mnie dreszcze, kiedy czytam Twoje opowiadanie, wiesz? I teraz najważniejsze pytanie, czy Ibi uwierzy, czy wszystko się wyda, i zrobi się naprawdę nieprzyjemnie? Gdybym była na miejscu Moniki, chyba bym wszystko wyśpiewała, bo potem bałabym się własnego cienia...Dzięki za koment u mnie, i sorki za ten zbitek tekstu, ale jeszcze nie opanowałam blogspot do końca:P. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOoo .. no to się porobiło ; o . Ciekawi mnie co zrobi Monika . ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową część na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńciekawe jak to się wszystko portoczy. Czy na wierzch wyjdzie ten mały romans Moniki ? Trochę szkoda mi Fabregasa, mimo że oboje postępują źle. Opowiadanie jest bardzo ciekawe, i mam nadzieję, że kontynujacjia pojawi się już niedługo :) Dodaję do linek i czekam. http://recklessxrelentless.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo, w końcu uporałam się ze wszystkimi odcinkami :D Ibi jest taki słodki i przez długi czas razem z Moniką wiedli sielskie życie, jednak coś się popsuło. Nie podoba mi się zachowanie Moniki, że po jednej kłótni z Ibrahimem dopuściła się drugiej zdrady, ech. Swoją drogą Ibi musi jej strasznie ufać, że nie zaczął się nic zastanawiać na temat tej blizny ;p
OdpowiedzUsuńNie poinformowałaś mnie o nowym ;<
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszej historii.
Monika powinna jak najszybciej porozmawiać z Ibim o tym co wydarzyło się pomiędzy nią a Fabsem. Owijanie w bawełnę i kłamanie nic jej nie da, tylko pogorszy sprawę.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;**
19 na http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/ Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNowy, 28 na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Blog przeniesiony ze względu na problemy z onetem, zapraszam ;*.
OdpowiedzUsuńhttp://www.bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ zapraszam na nowy odcinek :) Jeśli masz ochotę wpaść to zapraszam również na http://www.london-is-red.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńJednopart nr 2 na: http://once-story.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuń